Blog rowerowy

jaba

Wpisy archiwalne w kategorii

Tak na pół dnia

Dystans całkowity:2286.32 km (w terenie 315.20 km; 13.79%)
Czas w ruchu:106:42
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:64.64 km/h
Suma podjazdów:5680 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:87.94 km i 4h 16m
Więcej statystyk

Ujście Wisłoki

  d a n e    w y j a z d u 147.00 km 2.60 km teren 06:28 h Pr. śr.:22.73 km/h Pr. max:41.00 km/h Podjazdy:190 m Rower:Matrix
Niedziela, 23 czerwca 2019 | dodano: 04.07.2019

Trasa: Tarnów - Skrzyszów - os. Olszyna - Pogórska Wola - Żdżary - Czarna - Golemki - Borowa - Zasów - Dąbrówka Wisłocka - Ruda - Rydzów - Podleszany - Mielec - Złotniki - Chrząstów - Kliszów - Ostrówek - ujście Wisłoki - Ostrówek - Borowa - Czermin - Trzciana - Dąbrówka Osuchowska - Wadowice Grn. - Partynia - Radomyśl Wlk. - Nowa Jastrząbka - Nowe Żukowice - Jodłówka - Wola Rzędzińska - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, obłoki, później większe zachmurzenie; temp. 20-25°C; lekki wiatr N; średnia widoczność

Miałem wolną niedzielę i postanowiłem pojechać na jakąś dłuższą trasę. Wstępny plan to kierunek na Mielec, rzadko tam jeżdżę, a jest płasko. W sobotę nad mapą wpadł mi do głowy pomysł, żeby pojechać do ujścia Wisłoki do Wisły. Wstępnie miało być około 100 km, w sobotę już wiedziałem, że będzie więcej.
Pogoda dobra do jazdy, bo bez upału, bez opadów. Miał być chłodniejszy wiatr z N. Wyjechałem rano przed 9. Dobrze się jechało, mały ruch, niedzielna cisza i spokój. Najkrótszą drogą dojechałem do Czarnej i rozpocząłem jazdę po mniej znanym terenie. Za Borową, w okolicach autostrady jest dość wysoki wał. Jest trochę widoków na oddalające się Pogórze i bliższą okolicę.
Przede mną:


Za mną:


Na kolejnym wzniesieniu w Zasowie zatrzymuję się na cmentarzu z I wojny nr 242.




Jadę dalej bocznymi drogami mijając spokojne wsie. Wiatr jest wyraźny, ale specjalnie nie przeszkadza. Mijam pas lasu, gdzie zatrzymuję się, żeby coś zjeść. Są komary. Niedługo potem dojeżdżam przez Podleszany i kładkę na Wisłoce do Mielca. Mijam ładnie urządzony brzeg rzeki, stare miasto i szybko wyjeżdżam drogą prawym brzegiem rzeki w kierunku Wisły. Ten odcinek mi się dłuży. Robi się gorąco i czuć bardziej przeciwny wiatr. Z daleka widzę przysadzisty komin elektrowni w Połańcu, ale trudno ocenić odległość. Jadę i jadę a on tylko się przesuwa, nie zbliża. W końcu jest skrzyżowanie z dwupasmową szosą. Nie ma jej na mojej mapie. W ten sposób nie docieram do centrum Gawłuszowic. Jadę nową szosą na nowy most. Tą szosą można dalej przejechać na drugą stronę Wisły.
Za mostem jestem zdezorientowany. Trochę mi zajęło, zanim zorientowałem się w układzie dróg. Teraz trzeba jechać do Ostrówka, ostatniej wsi między rzekami. Jest jeszcze jedna rzecz do uwzględnienia - tuż przed ujściem Wisłoki wpada do niej Stary Breń. Żeby dojechać do Wisły muszę przejechać przez most na tej rzeczce. Za sklepem jadę w osiedlowe dróżki i szukam przejazdu do ujścia. Wzdłuż wału, koła gospodarstwa z psami, przez wał, wśród zarośli i pól. Dość wyraźna droga prowadzi mnie na sam cypel przy ujściu.


Połączenie rzek, po prawej Wisłoka:


Wisłoka:


Wisła:


Przyjemne miejsce z szerokim widokiem. Jest trochę śmieci. Robię zdjęcia, jem, piję. Widzę po liczniku, że jest dość późno i nie będę na 15 w domu ani nie będzie 100 km. Już jest prawie 80.
Łąki na dojeździe do ujścia:


W Ostrówku robię małe zakupy i zaczynam powrót. Jadę najprostszą drogą. Mijam Borową z ciekawym centrum, jakby w miasteczku. To druga Borowa na dzisiejszej trasie. Koło Błonia, na skrzyżowaniu znajduję miejsce na postój. Jest tutaj przystanek, kapliczka, kilkanaście drzew. Niektóre służą jako tablica ogłoszeń. Najważniejsze, że krzaki i trawy są wykoszone, wieje wiatr i nie ma komarów. Jem i piję, patrzę na mapę.


Jadę dalej. Trochę się chmurzy. Dobrze, bo mniej praży słońce. Mijam na polu betonowy, trójnogi punkt triangulacyjny. Stoi na prawie całkiem płaskim terenie. Więc tak też można...
Dojeżdżam do Radomyśla Wielkiego. Miasto ładne i zadbane. Niestety na rynku brak cienia, tylko jedno większe drzewo. Objeżdżam centrum i kupuję loda.
Dalej jadę główną szosą aż do Nowej Jastrząbki. Wiatr mocno pcha, więc drogi ubywa. Dalej już bardziej znane tereny i jestem w domu.
Dzięki dobrej pogodzie i wiatrowi nie jestem bardzo zmęczony. Trasa okazała się dłuższa niż planowałem pierwotnie. Jestem zadowolony z długiego dystansu, nowych miejsc, pogody, kondycji.


Kategoria Tak na pół dnia

Wiślana Trasa Rowerowa i Velo Dunajec

  d a n e    w y j a z d u 135.10 km 1.10 km teren 06:10 h Pr. śr.:21.91 km/h Pr. max:38.90 km/h Podjazdy: 70 m Rower:Matrix
Niedziela, 1 października 2017 | dodano: 09.10.2017

Trasa: Tarnów - Wola Rzędzińska, nowy kościół - os. Partuły - Żukowice Nowe - szosa 984 - os. Jeziorki Smykowskie - Smyków - Radgoszcz - os. Zarzecze Małe - os. Rynek - Szczucin [wał wzdłuż Wisły] - Lubasz - Kupenin - Stojców - Kozłów - Borusowa - Ujście Jezuickie - Okręg - Bieniaszowice - Siedliszowice [prom na Dunajcu] - Wietrzychowice [wał wzdłuż Dunajca] - Sikorzyce - Pasieka Otfinowska - Biskupice Radłowskie - Sanoka - Siedlec - Bobrowniki Małe - Komorów - Ostrów - Mościce - Tarnów
Pogoda: Bez chmur; temp. 12-18°C; lekki wiatr SW; średnia widoczność

Słysząc od jakiegoś czasu o budowanych dość sprawnie drogach rowerowych Velo Małopolska postanowiłem zobaczyć ich docinki w okolicach Tarnowa. Rok temu jechałem fragmentem Velo Dunajec od strony Tarnowa, ale jest już czynny odcinek wzdłuż Wisły od ujścia Dunajca do Szczucina. W Szczucinie chyba jeszcze nie byłem na rowerze (przez tyle lat - wstyd), więc dobrze się składało.
Pogoda była cały tydzień wyżowa, dużo słońca, ale dość chłodno. Wyjechałem przed południem, było już cieplej. Słońce zaczynało przyjemnie przygrzewać.
Już w Woli Rzędzińska przywitał mnie mijany rowerzysta. Dzień był typowo rowerowy. Rzeczywiście na trasie rowerzystów nie brakowało.
W pierwszej części trasy, pomijając ulicę Lwowską w Tarnowie i okolice chyba dwóch kościołów, praktycznie nie spotykałem samochodów. To było duże zaskoczenie. W połączeniu z cichym, pogodnym, jesiennym dniem sprawiało to, że czułem się dziwnie. Chwilami, szczególnie gdy się zatrzymywałem, panowała taka cisza, że przyłapywałem się na mówieniu do siebie szeptem...
Tak przejechałem przez Smyków i dotarłem do Radgoszczy. Gdy zobaczyłem kościół, zorientowałem się, że kiedyś już tu byłem. Podjechałem na cmentarz, do kwatery z I wojny światowej. Tutaj też byłem. Mimo to oglądnąłem cmentarz. W przylegającej części cywilnej, która była dawniej łąką przybyło dość dużo grobów.



Jadę dalej, początkowo drugim brzegiem rzeczki Upust. Później dołączam do szerszej szosy na Szczucin. Przed centrum rozglądam się za cmentarzem, żeby znaleźć kolejny cmentarz z I wojny nr 247. Cmentarz jest duży i położony na pagórkach, które są w tych okolicach rzadko spotykane. Obchodzę prawie cały teren i w końcu na E zboczu pagórka znajduję. W centrum cmentarza z I wojny są groby żołnierzy radzieckich z II wojny i tablica im poświęcona.



Wjeżdżam do centrum, rozglądam się za otwartym sklepem. Miałem wodę i konserwę, ale nie wziąłem chleba. Wszystko zamknięte. Jadę więc w stronę mostu, gdzie powinien być początek trasy wzdłuż Wisły. Z szosy zjeżdżam na wał. Rzeczywiście jest asfalt i oznaczenia Wiślanej Trasy Rowerowej.


Dalszą trasę mam rozpoznaną, ale martwi mnie brak zapasów jedzenia. Jadę kawałek wałem i obok punku odpoczynku dla rowerzystów odbijam ponownie do miasta. Gubię się, kluczę i w końcu po przejechaniu centrum bez zakupów wracam na trasę trochę dalej w górę rzeki. Trudno jadę. Wiem, że na wale nie będzie sklepów.
Jazda po całkowicie płaskich terenach Niziny Nadwiślańskiej jest dla mnie egzotyczna. Na horyzoncie nie widać żadnych zarysów wzniesień. Dookoła widać pola, zabudowania, drzewa i zagajniki. Podczas jazdy widać czasem nawet kilkanaście planów, które cały czas, z różną prędkością przesuwają się. Dodatkowo na wale jest wyżej, więc mam całkiem rozległy widok. Od strony Wisły są przeważnie drzewa i zarośla. Chwilami widać kawałek rzeki, czasem drugi brzeg. Z drugiej strony są pola, pojedyncze zagrody bliżej wału i w oddali skupiska domów przy drogach. Nie ma żadnych samochodów, jest cisza i spokój. Do tego wał miejscami idzie prosto jak strzelił. Jedynymi towarzyszami są mijający mnie rowerzyści, ptaki i krowy. Gdy dłuższy czas nikt nie jedzie czuję się jak na odludziu. A to przecież Małopolska.



Robię się głodny i spoglądam z myślą o sklepie w kierunku mijanych wsi. Nie chce mi się opuszczać wału i jechać kilkakset metrów, żeby sprawdzić. To są małe wsie i może tam nic nie być. Tak dojeżdżam do Kozłowa, gdzie widok bliskiego kościoła daje szanse na niedaleki sklep. Zjeżdżam polaną drogą, mijam kościół. Gdy miałem już zawrócić widzę otwarty sklep. W środku oprócz sprzedawcy jest dwóch mężczyzn. Kupuję co potrzeba. Teraz mogę jechać do wieczora.
Niedaleko na wale robię postój i jem "obiad". Jest chyba najcieplejszy okres dnia. Dobrze się siedzi w słońcu. Za Wisłą widać wzniesienia Płaskowyżu Proszowickiego.
Docieram do Ujścia Jezuickiego. Koniec mojej jazdy wzdłuż Wisły. Szlak prowadzi zwykłą droga przez wsie, ale jest dobrze oznaczony. Solidne tabliczki potwierdzają dobrą drogę w wątpliwych miejscach np. po minięciu skrzyżowań.
W Siedliszowicach muszę przeprawić się przez Dunajec, żeby nadal jechać trasami Velo. Prom dość szybko przewozi mnie razem z dwoma samochodami. Na wale jest rozwidlenie szlaków. Ja pozostaję na wale Dunajca i będę nim jechał aż do Ostrowa, trasą Velo Dunajec.
Wydaje mi się, że jestem blisko Tarnowa, ale trasa ciągnie się długo. Za rzeką widzę większe budynki. Duży kościół, kominy w Niedomicach, stadion w Niecieczy a wreszcie kominy elektrociepłowni na Azotach. Cały czas świeci słońce, wieje lekki przeciwny wiatr. Mijam dużo rowerzystów.


Jestem w Ostrowie. Na moście spotykam znów samochody. Trochę się odzwyczaiłem. Przed zachodem słońca jestem w domu.
Mimo obaw co do komercyjności trasy wyjazd mi się podobał. Jazda wałem ma swoją specyfikę. Jest płasko, ale za to z wysokości coś widać. Wały są przeważnie z dala od centrów miejscowości i uczęszczanych dróg, więc jest spokój. Właśnie cisza i spokój najbardziej mi utkwiły w pamięci. Trasy przyciągają dużo rowerzystów, miejscowych, spacerowiczów i takich jadących dłuższy odcinek. Jadąc wzdłuż Wisły minąłem około 40 a wzdłuż Dunajca 60 rowerzystów. Przyczynił się do tego piękny dzień. To było Babie Lato. Na kierownicy nałapałem trochę nitek...


Kategoria Tak na pół dnia

Kraków

  d a n e    w y j a z d u 95.00 km 0.00 km teren h Pr. śr.: km/h Pr. max:0.00 km/h Podjazdy: m Rower:Matrix
Niedziela, 25 września 2016 | dodano: 27.02.2019

Trasa: Tarnów - Mościce - Wierzchosławice - Dwudniaki - Waryś - Borek - Rudy Rysie - Bratucice - Okulice - Kopalina - Mikluszowice - Niepołomice - Grabie - Szczurów - st. wodny Dąbie - Kazimierz - dworzec Kraków Główny - Podgórze - dworzec Kraków Główny
Pogoda: Zachmurzenie całkowite, mglisto, później stopniowe rozpogodzenie, słonecznie, temp. 15-20°C, średni wiatr NE, średnia widoczność

Wycieczka do Krakowa na degustację grilla w nowym lokalu. Jechałem z kolegą bocznymi drogami przez lasy i pola. Nowe dla mnie tereny, szczególnie we wschodnich okolicach Krakowa.
Poniżej kilka migawek z trasy.
Góra św. Jana w Mikluszowicach:

Kopiec Grunwaldzki w Niepołomicach, nie wiedziałem o jego istnieniu:

Nad Wisłą w Krakowie:

Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie:

W długości tasy ujęty spacer po mieście i przejazd w Tarnowie ze stacji PKP do domu.


Kategoria Tak na pół dnia

Za Liwocz

  d a n e    w y j a z d u 110.00 km 0.00 km teren 05:43 h Pr. śr.:19.24 km/h Pr. max:55.60 km/h Podjazdy:870 m Rower:Matrix
Środa, 11 listopada 2015 | dodano: 28.12.2015

Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Szynwałd - Zalasowa (ok. 360 m) - Wola Lubecka - Lubcza - Dęborzyn - Jodłowa - Przeczyca - Skurowa (ok. 330 m) - Błażkowa - Brzyski - Ujazd - Lipnica - Jabłonica [grzbiet na NE od Czermnej] - Czermna - Swoszowa - os. Góry - Joniny - Ryglice - Zalasowa - Szynwałd - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Zachmurzenie całkowite, temp. 13-15°C, lekki wiatr W, słaba widoczność, lekki deszcz przed i w Jodłowej

Narodowe Święto Niepodległości.
11 listopada wypadł mi jako pojedynczy dzień wolny w środku tygodnia. Postanowiłem go spędzić na rowerowym wyjeździe w miejsca trochę odleglejsze, których nie miałem okazji jeszcze odwiedzić. Miałem w planie dojechać w okolice Wisłoki koło Jodłowej a później wracać objeżdżając Liwocz. Taki właśnie plan udało mi się zrealizować. Na trasie okazało się, że dużo czasu poświęciłem na wizyty na cmentarzach, głównie tych z I wojny światowej. Pasowało to do niedawnego święta Wszystkich Świętych i dzisiejszej rocznicy odzyskania niepodległości.
Dzień był pochmurny, z możliwością deszczu, ale całkiem ciepły. Lekki deszcz rzeczywiście złapał mnie po drodze do Jodłowej, ale jazda nie była przez to uciążliwa.
W Skrzyszowie droga zablokowana. Od strony kościoła pod pomnik szedł pochód z orkiestrą. Spokojnie poczekałem - jest święto, nie ma pośpiechu.
W Dęborzynie, przed samą Jodłową zatrzymałem się przy wielkim dębie. Obok stoi tablica informacyjna z dobrą mapą i opisem okolicznych atrakcji turystycznych. Takie tablice spotykałem również w innych miejscach w okolicy. Ustawione są na szlaku "ATLAS", który obejmuje dość duży obszar Pogórzy i Beskidu Niskiego.
Dąb w Dęborzynie

W Jodłowej odwiedziłem cmentarz. Znajduje się tam kwatera wojskowa z I wojny światowej nr 231.
Cmentarz I wojny światowej nr 231 Jodłowa

"Sam Bóg dał nam prawo do waszych serc":
Cmentarz I wojny światowej nr 231 Jodłowa
Cmentarz I wojny światowej nr 231 Jodłowa
Kaplica na cmentarzu w Jodłowej

Na froncie kaplicy cmentarnej umieszczono tablice pamiątkowe poświęcone mieszkańcom Jodłowej, którzy zginęli podczas II wojny światowej:
- w kampanii wrześniowej
- w Oświęcimiu
- w czasie bombardowania Wrocławia (mieszkańcy zostali wywiezieni tuż przed wyzwoleniem w styczniu 1945 r. do robót we Wrocławiu)
- rozstrzelani w Niemczech
- rozstrzelani podczas prac przyfrontowych
- w Powstaniu Warszawskim
- pod Monte Cassino i we Włoszech
- na froncie francuskim
- w Tobruku
- w czasie akcji AK
- rozstrzelani w Jodłowej
- od min
Cały przegląd II wojny...

Z Jodłowej, przez wał wzgórz, pojechałem do Przeczycy. Na samym grzbiecie, w lesie, znalazłem kolejny cmentarz. Uzupełnienie poprzedniej listy - zbiorowy grób Żydów z Jodłowej.
Zbiorowy grób Żydów z Jodłowej
Zbiorowy grób Żydów z Jodłowej

Deszcz już nie padał. Przyjemnym zjazdem dojechałem do centrum Przeczycy. Niedaleko kościoła, na cmentarzu parafialnym znalazłem kolejny cmentarz z I wojny nr 228.

„Dla chwały ojczyzny przez śmierć przeprowadzeni
Spłonęła ciasna łupina nędznego życia
Jednakowo zaczarowani
We wzniesionym Graalu”
Cmentarz z I wojny nr 228 Przeczyca
Cmentarz z I wojny nr 228 Przeczyca

Dalsza droga nie była całkiem jasna. Miałem tylko fragmenty szczegółowej mapy z książki opisującej cmentarze. Wyjechałem na górę do Skurowej i trochę improwizowałem, szukając leżącego na grzbiecie cmentarza nr 229. Po cofnięciu się ze złej drogi pojechałem inną odnogą i po krótkim czasie dostrzegłem kępę drzew wskazująca, jak się niebawem okazało, na poszukiwany cmentarz.
Okolice Skurowej
Cmentarz z I wojny nr 228 Skurowa

"Teraz wy czuwajcie, my zmęczyliśmy się"
Cmentarz z I wojny nr 228 Skurowa

Cmentarz jest dobrze utrzymany, są nawet słupki graniczne na rogach. Miejsce jest ładne i widokowe.
Czekał mnie teraz zjazd do Błażkowej, gdzie był kolejny, ostatni już planowany cmentarz. Słabe hamulce w Matrixie znów dały o sobie znać, musiałem uważać.
Zjazd do Błażkowej

Polami i zagajnikami w dolinie potoku dotarłem do pierwszych zabudowań, gdzie powyżej drogi znalazłem cmentarz nr 219 Błażkowa.
Cmentarz z I wojny nr 219 Błażkowa
Cmentarz z I wojny nr 219 Błażkowa

Do centrum wsi było już bardzo blisko. Tam na skrzyżowaniu z moją drogą stały dwa oryginalne, dobrze zachowane drogowskazy do cmentarzy 219 i 229:
Drogowskazy do cmentarzy w Błażkowej

W tym miejscu minęła mnie jadąca od góry wsi grupa chyba czworga rowerzystów. Krótkie pozdrowienie w locie - miłe spotkanie. Po chwili ruszyłem dalej. Nie miałem już planów na zwiedzanie, pozostała czysta jazda. Przez kolejne wsie, zgodnie z planem przesuwałem się na S a później po minięciu Liwocza na W. Po opuszczeniu doliny Wisłoki pojawiły się niewysokie podjazdy, rozdzielające wsie i dolinki. W Jabłonicy zatrzymałem się żeby przepuścić kondukt pogrzebowy.
Niedaleko, na grzbiecie, w polach za Jabłonicą zatrzymałem się "obiad".
Między Jabłonicą a Czermną

Niedługo później w równoległej do mojej drogi dolinie zobaczyłem duży kościół. Odbiłem w tym kierunku. Droga niezawodnie doprowadziła mnie na wprost kościoła. Na placu sprzedawcy zwijali ostatnie kramy odpustowe. Koło cmentarza, na górce stał drugi, niewidoczny wcześniej, drewniany kościół pw. św. Marcina w Czermnej.
Kościół św. Marcina w Czermnej
Kościół św. Marcina w Czermnej
Kościół św. Marcina w Czermnej

Kościół zrobił na mnie duże wrażenie. Wszedłem na chwilę do środka. Drewniane wnętrze było dość ciemne. Nie było nikogo, za to panowała całkowita cisza. Może to było takie wrażenie po kilku godzinach jazdy. Dzisiaj jest święto patrona, więc pewnie od rana były uroczystości i dużo ludzi. Teraz byłem tutaj tylko ja...
Przez pochmurny i krótki jesienny dzień robiło się szaro. Przede mną długi powrót. Pokonywałem kolejne podjazdy rozdzielone krótkim zjazdem do Swoszowej. Po mozolnym wyjeździe na przełęcz w Pasmie Brzanki miałem już "z górki". Długi, piętrowy zjazd do Jonin, Ryglice, ostatni, łagodny podjazd do Zalasowej i długa jazda w dół doliny Wątoku. Na granicy Skrzyszowa musiałem się jeszcze zatrzymać na batona i wodę - powoli odcinało mi zasilanie. Dobrze po zmroku dojechałem do domu.
Wyjazd był ciekawy, odwiedziłem kilka nowych miejsc. Nazbierało się też trochę kilometrów i przewyższeń z podjazdów. Poczułem się znów jak "w trasie".


Kategoria Tak na pół dnia

Ujście Solne

  d a n e    w y j a z d u 94.50 km 8.30 km teren 04:14 h Pr. śr.:22.32 km/h Pr. max:31.40 km/h Podjazdy: m Rower:Matrix
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano: 07.08.2012

Dojazd: Pociąg osobowy Tarnów 8:12 - Bochnia 8:56; 10,00 PLN + bilet na rower 5,00 PLN
Trasa: Bochnia, PKP - Krzeczów - Słomka - Gawłów - Majkowice - Bogucice - Cerekiew - Ujście Solne - Niedary - Świniary - Grobla - Świniary - Niedary - Ujście Solne - Strzelce Małe - Niedzieliska - os. Piaski - Łazy - Waryś - Lasy Radłowskie - Dwudniaki - Trzydniaki - Szujec - Wierzchosławice - Mościce - Tarnów
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, stopniowo coraz więcej słońca, temp. 26-32°C, lekki wiatr W, słaba widoczność

Kolejna wycieczka po Podgórzu Bocheńskim i Nizinie Nadwiślańskiej. Po drodze głównie odwiedzanie cmentarzy z I wojny światowej. Pogoda upalna, choć w Bochni napotykam ślady nocnych opadów i chmury. Z biegiem kilometrów i czasu pogoda wraca do normy. Upadł, trochę chmur, ale obyło się bez burzy. Jadę na Matrixie, który dawno nie był na tak długiej trasie.
W pierwszej wsi za Bochnią odnajduję cmentarz z I wojny nr 315 Krzeczów.


Bramka z furtką, bez łańcucha:




Dalej jadę na N, z biegiem Raby, do Gawłowa. Tutaj, na terenie cmentarza ewangelickiego znajduje się kwatera z I wojny nr 316 Gawłów.


Tutaj już bramka z łańcuchem:


Obok starego cmentarza znajduje się kościół, pierwotnie wybudowany jako zbór protestancki przez kolonistów józefińskich. Remontowany obecnie budynek pochodzi z 1809 r.


Kładka na Rabie w Majkowicach jest zamknięta, więc muszę jechać do Ujścia Solnego i dopiero tam przejechać na drugą stronę rzeki. Po drodze spotykam ładną kapliczkę.


"FUNDACYA BRACI CECHU RZEŹNICZEGO
w r 1899.
ZA BYTNOŚCI I STARANIA CECHMISTRZÓW
PP Franciszka KUCHARSKIEGO
i Wojciecha RÓŻYCKIEGO
F. SKOWRONEK
BOCHNIA"

Przy wjeździe do Ujścia coś zupełnie zaskakującego - stodoły z wikliny. Jedna z nich:


W Ujściu się nie zatrzymuję, przejeżdżam przez most i zaraz za nim szukam cmentarza nr 320 w Niedarach. Przejeżdżam przez wiejską uliczkę, ale nic nie widzę. Poszukam, gdy będę wracał.
W Świniarach po krótkich poszukiwaniach zatrzymuję się przy cmentarzu z I wojny nr 321. Jest to pojedyncza mogiła oficera armii austro-węgierkiej, leżąca obok kapliczki.


Na cmentarzu parafialnym leży kolejny cmentarz z I wojny nr 322 Grobla.


Tutaj bramka jest z łańcuchem:


Wracam tą samą drogą do Ujścia. W Niedarach odnajduję zarośnięty, mieszczący się na podwórzu gospodarstwa cmentarz z I wojny nr 320. Nie wchodzę do środka a z drogi niewiele widać. W Ujściu Solnym jest msza, więc na rozległym, odnowionym rynku jest pusto. Chcę zrobić zdjęcie i aparat zgłasza koniec baterii. Pech, a raczej moje niedbalstwo.
Na miejscowym cmentarzu parafialnym jest kolejny cmentarz z I wojny nr 319. Oglądam go i jadę na E, rozpoczynam powrót do domu. Odcinek do Strzelców Małych prowadzi przez pola przeplatane pasami i kępami krzaków. Za Wisłą widać całkiem pokaźne pagórki Płaskowyżu Proszowickiego. Zjeżdżam z szosy i w polach, przy jednym z pasów krzaków i drzew robię postój na drugie śniadanie. Mam dwie dobre, świeże bułki i paprykarz. Okolica mi się podoba, cisza, spokój, szumi wiatr, jedzenie smaczne i apetyt jest.
Dalszy powrót przez obwodnicę Szczurowej, Niedzieliska i terenowe, leśne drogi w okolicy Rudy-Rysiów. Trochę kluczę omijając Borzęcin. Do Lasów Radłowskich wjeżdżam przez rozkopane tereny rozrastającej się kopalni kruszywa. Początkowo myślałem, że to ślepa droga dojazdowa, ale jednak dalej jest właściwa droga leśna koło leśniczówki. W gęstym lesie mrok i chłód. Odmiana po prowadzących przez pola szosach. Dalej przez coraz większy upał, przez miasto, do domu na obiad.


Kategoria Tak na pół dnia

Przez dwa płaskowyże

  d a n e    w y j a z d u 105.00 km 23.00 km teren 05:21 h Pr. śr.:19.63 km/h Pr. max:41.40 km/h Podjazdy: 60 m Rower:Marin
Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano: 19.07.2011

Dojazd: Pociąg osobowy Tarnów 8:05 - Będziemyśl 9:07; 13,60 PLN + bilet na rower 1,00 PLN; 61 km
Trasa: Będziemyśl, PKP - Klęczany - os. Dąbrowa [las] - os. Poręby Krzywskie - Krzywa - Piekło - Ruda - Kamionka, zalew - Borek Wlk. - Żdżary - Blizna - os. Sokole - Tuszyma - Przecław - Podole - Korzeniów - Nagoszyn - Mokre - Zasów - Borowa - Czarna - Żdżary - Pogórska Wola - os. Olszyna [droga n/Skrzyszowem] - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, bezchmurnie, obłoki, temp. 17-30°C, średni wiatr SE, średnia widoczność

Nizinna wycieczka przez 2 płaskowyże - Kolbuszowski i Tarnowski. Dzień upalny, bez burz. Wiatr teoretycznie sprzyjający, ale czasami przeszkadzał na odcinkach prowadzących na S.
Z pociągu wysiadłem na leżącym w polach przystanku o oryginalnej nazwie Będziemyśl. Przyjemnie jechać w nowe, nieznane, przynajmniej częściowo tereny. Szybko przemknąłem przez puste zabudowania wsi Klęczany, szukając zaznaczonej na mapie bocznej drogi przez las do Czarnej Sędziszowskiej. Drogi nie znalazłem, chociaż było wiele miedz w tym kierunku. Dojechałem do Dąbrowy i wjechałem w pola jadąc na wyczucie granicą lasu. Według mapy powinienem przeciąć drogę, której szukałem. Skręciłem w las jakąś bardziej wyjeżdżoną drogą. Kierunek był dobry, ale w lesie droga zanikała. Jechałem jakimiś ścieżkami, trzymającymi się zalanego przez wodę szerokiego rowu, czy fosy. Jak się później okazało ta fosa to zaznaczona na mapie WZKart droga. Może używano jej dawniej, może przed wojną. Teraz raczej nieprzejezdna, nawet czołgiem. Rowerem dało rady. Trochę podrapany i pogryziony przez owady lubiące wilgoć wyjechałem na szeroką, bitą leśną drogę. Chwila odpoczynku przy krzyżu z pamiątkowym głazem. "45 lat Koła Łowieckiego "Podgorzałka" w Rzeszowie 2007":


Mogłem jechać dalej drogą, ale nie... Pojechałem, a raczej pobrnąłem dalszym ciągiem zalanej, starej drogi. Miejscami szeroki wykop był całkiem wypełniony wodą a bokiem prowadziła niknąca ścieżka. Skacząc po kępach trawy szybko przemoczyłem buty, trochę zaskoczony zimną wodą w taki upalny dzień. Dość szybko dotarłem do domów osiedla Poręby Krzywskie. Obok pierwszych zabudować ciekawa kapliczka:


Wyjechałem na polanę z polami i gospodarstwami oraz... polem golfowym. Całkiem inna jazda niż w lesie. Trochę mnie zniosło i nie dojechałam do Czarnej Sędziszowskiej. Przez Piekło i Rudę, przekraczając po raz pierwszy budowę autostrady A4, przyjemną drogą szutrową i asfaltową dojechałem do zalewu w Kamionce. Tutaj większy ruch, infrastruktura, kempingi, dacze, dużo ludzi itp. Znów mylę drogę i ląduję aż w Borku Wielkim, całkiem nie po drodze. Robię szeroką pętlę, zaliczając kolejne dwa razy przejazd przez budowę autostrady. W końcu wjeżdżam w lasy drogą w kierunku Blizny. Droga piaszczysta, ale pod koniec dość dobrze z góry. Tak znalazłem się w Bliźnie.
Blizna leży na polanie ze wszystkich stron otoczonej lasami. W czasie wojny w rozległych lasach był poligon niemiecki. Wewnątrz poligonu był mniejszy poligon w Bliźnie. Na terenie wysiedlonej wsi przeprowadzano próby z tajną bronią V1 i V2. Był to jeden z pierwszych na świecie ośrodek badań nad bronią rakietową.
Na początku XX w. Konstanty Ciołkowski zapoczątkował nową dziedzinę badań - balistyczne pociski rakietowe. W okresie II wojny światowej Niemcy byli liderem w tej dziedzinie. Ich projekt V2 był pierwszym wdrożonym i użytym rakietowym pociskiem balistycznym. Po wojnie na bazie niemieckich badań i zatrudniając niemieckich naukowców w USA i ZSRR rozwinięto technologię strategicznych rakiet balistycznych oraz lotów kosmicznych. Z ciekawostek:
- rakieta V2 miała 12 m długości
- masa startowa 12,5 t
- masa paliwa 9 t, w tym 3,5 t spirytusu! oraz 5 t ciekłego tlenu
- prędkość maksymalna 5400 km/h
- wysokość lotu 90 km
- zasięg 320 km osiągany po 5 min. lotu
Itd. temat rzeka...
Nie miałem czasu dokładniej zwiedzać tego miejsca. Oglądnąłem tylko tablicę informacyjną przy drodze. Niedługo w Bliźnie ma być otwarty park historyczny z rekonstrukcją ośrodka badań nad bronią rakietową. Dla ciekawych link.
Wyjechałem z lasów i udałem się na most na Wisłoce w Przecławiu. Na rynku odpocząłem i na mapie zaplanowałem dalsza trasę. Nieopatrznie zjechałem z powrotem nad rzekę i przez pola pojechałem na S. Niestety brak drogi przelotowej zmusił mnie do kluczenia między polami uprawnymi a później wdrapanie się przez nieużytki na zbocze doliny do idącej górą szosy.
Teraz już szło gładko. W Korzeniowie oglądnąłem leżący na pagórku przy samej drodze cmentarz ofiar potopu szwedzkiego. Na pamiątkowej tablicy napis głosi:

"BOGU W TRÓJCY
JEDYNEMU DZIĘKI
I CHWAŁA ZA WOLNĄ OJCZYZNĘ
PAMIĘCI
OFIAR NAJAZDU WOJSK SZWEDZKICH
I RAKOCZEGO 1656 – 1657 PAGÓREK TEN
KRYJE KOŚCI MIESZKAŃCÓW KORZENIOWA
PUSTKOWA KILKUDZIESIĘCIU ŻOŁNIERZY
SZWEDZKICH I POLSKICH TERAZ JUŻ
ZBRATANYCH W WIELKIEJ MOGILE
WOLNI W WOLNEJ OJCZYŹNIE
PARAFIANIE KORZENIOWA - 1990R."

Szutrówka do Mokrego:


Letnie obłoczki nad polami:


W Zasowie zauważyłem zagłębie szkółek drzew i krzewów owocowych i ozdobnych. Przed Różą czwarty raz przekroczyłem budowę autostrady A4. Od mojej wizyty w tym miejscu w jesieni nie widać dużych zmian. Wykopano wielki dół w którym stoi woda, którą z kolei wypompowuje pompa.
Dalej przez znane tereny w coraz większym upale. Duża różnica między odkrytym terenem a cieniem. Po wjechaniu pod drzewa albo w cień obłoku czuć wielką ulgę. Końcowy odcinek jechałem dość szybko, wiatr popychał.


Kategoria Tak na pół dnia

W polu i w puszczy

  d a n e    w y j a z d u 95.20 km 29.60 km teren 04:50 h Pr. śr.:19.70 km/h Pr. max:33.62 km/h Podjazdy: m Rower:Marin
Niedziela, 22 maja 2011 | dodano: 31.05.2011

Dojazd: Pociąg osobowy Tarnów 8:07 - Cikowice 8:58; 10,50 PLN + bilet na rower 1,00 PLN; 43 km
Trasa: Cikowice - Damienice - os. Podlas [Droga Złodziejka, drogi leśne] - Mikluszowice - Majkowice - Bogucice - Cerekiew - Wrzępia - las "Wilczy Grunt" - Rudy-Rysie - Łazy - Borzęcin - Czarnawa - Lasy Radłowskie - Radłów - Łęka Siedlecka - Siedlec - Bobrowniki Mł. - Komorów - Rudka - Wierzchosławice - Ostrów - Mościce - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, obłoki, temp. 20-25&def;C, lekki wiatr E, słaba widoczność

Niedzielna wycieczka po Podgórzu Bocheńskim i Nizinie Nadwiślańskiej. Trasa prowadziła przez trzy kompleksy leśne. Dzień był słoneczny i upalny.
Wyjechałem z Cikowic koło Bochni. Szybko przez ciche, senne i bezludne Damienice dotarłem do granicy Puszczy Niepołomickiej. Pod lasem przejechałem przez teren budującej się autostrady A4.
W lesie odnalazłem skośną drogę oznaczoną na mapie Compasu jako "Droga Złodziejka". Po kilkuset metrach przejechałem przez mały potoczek i mój napęd zaczął głośno mielić piach spadający z mokrych opon. Oczywiście dzień wcześniej dość dokładnie wymyłem cały rower, łącznie z łańcuchem. Szybko błyszczący jasną stalą, świeżo nasmarowany łańcuch pokrył się czarną jak sadza mazią. Trudno...
Przy drodze znajduje się cmentarz Żydów zamordowanych podczas likwidacji getta w Bochni.


Dalsza droga przez Puszczę:


Z lasu wyjechałem w Mikluszowicach, wprost na cmentarz, gdzie znajduje się kwatera z cmentarzem z I wojny nr 323:


Charakterystyczna bramka z łańcuchem po raz pierwszy:


W Mikluszowicach odwiedziłm jeszcze Górę św. Jana nad Rabą. Jest to piaszczyste wzgórze, gdzie dawniej były kościoły, cmentarz i być może grodzisko. Teraz pagórek jest zarośnięty drzewami i krzewami. Rośnie tam stara lipa i posadzone niedawno dąbki "ku pamięci".
Przejechałem przez znajdującą się obok wzgórza długą kładkę na drugą stronę Raby. W następnej miejscowości Bogucice odszukałem kolejny cmentarz z I wojny nr 317:


Charakterystyczna bramka z łańcuchem po raz drugi:


Przez pola i łąki udałem się w kierunku kolejnego kompleksu leśnego. Płasko:


Po nieudanych początkowo poszukiwaniach, trochę przypadkiem natknąłem się lesie na cmentarz z I wojny nr 318 Wrzępia. Znów charakterystyczną bramka (po raz trzeci):



Tutaj pierwszy raz w tym roku w terenie zaatakowały mnie komary. Nie było ich wiele. W głębi lasu zatrzymałem się na dłuższy odpoczynek. Z lasu wyjechałem we wsi Rudy-Rysie. Oczywiście skierowałem się na cmentarz, gdzie odwiedziłem kolejną kwaterę wojskową z I wojny nr 265:


Ciekawe figury pod krzyżem w kapliczce w osiedlu Sołtysie:


Po przejechaniu przez Borzęcin wjechałem w trzeci kompleks lasów - Lasy Radłowskie. Jechałem dość chaotycznie, trochę na wyczucie. W końcu przedostałem się na drugą stronę i rozpoznałem okolice kopalni kruszywa. Wypadało mi jechać skrajem lasu wzdłuż rzeczki Kisielina na S. Wg mapy jest tam droga. Najpierw na zarośniętej drodze przejechałem jakiegoś węża. Nie wiem jakiego, widziałem tylko jego środkowy odcinek.
Droga była całkiem malownicza, jednak coraz mniej przejeżdzona. Nawet, jeżeli były tam inne węże to ich nie mogłem widzieć:


Dalej droga została przerwana poprzecznym, głębokim rowem z wodą. Za rowem był tylko ślad ścieżki przez młodniki z pokrzywami i kolczastymi jeżynami. Wszędzie rozdeptane przez dziki śmierdzące błoto i miejsca, gdzie tarzają się w kałużach. Do tego muchy wielkości i kształtu os. Idąc bardzo wolno, spocony, podrapany i poparzony dotarłem do szosy. Gdy ruszyłem po asfalcie opuściły mnie towarzyskie muchy. Tak zakończył się odcinek specjalny.
W Radłowie znów pojechałem na cmentarz. Jest tam ładny i dobrze utrzymany cmentarz z I wojny nr 268. Wokół rosną piękne, stare dęby:




Z Radłowa chciałem jechać do mostu na Dunajcu w Ostrowie wzdłuż rzeki. Na mapie jest zaznaczony szlak rowerowy. Przez dłuższy czas trzymałem się tego szlaku. Jechałem przez całkiem nowe dla mnie okolice. Były też cmentarze z I wojny, ale dokładniej oglądnę je innym razem.
Gdy dojechałem do terenu budowy autostrady, zobaczyłem powstający most na Dunajcu. Objazdy i zakazy wjazdu zrzuciły mnie znów na W do głównej szosy i nią dojechałem do Wierzchosławic. Jeszcze most, Mościce, przejazd przez miasto i jestem w domu. Dzień musiał być rzeczywiście gorący, bo nad rzeką plażowało dużo ludzi.
Wycieczka była ciekawa i urozmaicona z dużą ilością nowych miejsc. Czy była po lasach, czy po cmentarzach to już trudno rozstrzygnąć.


Kategoria Tak na pół dnia

Bukowiec

  d a n e    w y j a z d u 65.40 km 2.00 km teren 04:24 h Pr. śr.:14.86 km/h Pr. max:55.31 km/h Podjazdy:430 m Rower:Marin
Niedziela, 1 maja 2011 | dodano: 04.05.2011

Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Łękawica - Trzemesna (ok. 370 m) - Karwodrza - Tuchów - Dabrówka Tuchowska - Siedliska - Gromnik - Ciężkowice - Kąśna Dln. - Kąśna Grn. - Siekierczyna - Bukowiec (ok. 500 m) - Bruśnik - os. Styrki - Kąśna Dln. - Ciężkowice, PKP
Dojazd: Pociąg osobowy Ciężkowice-Bogoniowice 15:38 - Tarnów; 8,00 PLN + bilet na rower 1,00 PLN; 36 km
Pogoda: Całkowite zachmurzenie, mglisto, temp. 13-15°C, lekki wiatr NE, słaba widoczność, pod koniec deszcz

Święto Pracy.
Mimo niepewnej pogody pojechałem na wycieczkę doliną Białej. Było mglisto i szaro, według prognozy po południu miało padać.
Jechałem asfaltami, z lekkim wiatrem więc droga biegła dość szybko.
W dolinie Białej za Siedliskami:


W Gromniku zrobiłem krótki postój. Po rozmowie telefonicznej z kolegą postanowiłem spotkać się z nim. Pojechałem przez Ciężkowice i Siekierczynę na Bukowiec. Siekierczyna jest położona w dolinie potoku Siekierczynka, niedaleko od Jamnej i Bukowca, które tworzą lokalne "jądro ciemności". Droga biegnie ładną doliną. Zwężający się stopniowo asfalt zamienia się w końcu w szutrówkę i lasem wyprowadza na grzbiet.

Wielofunkcyjny budynek na głównym skrzyżowaniu w Bukowcu:


Z Bukowca jechałem widokowym (gdy jest przyzwoita pogoda) grzbietem z powrotem w kierunku Cieżkowic. Dopiero za Bruśnikiem dogoniłem grupę wędrujących pieszo po pogórzu znajomych. Prowadząc rower towarzyszyłem im aż na stację PKP w Ciężkowicach. Ponieważ zaczęło mocno padać, razem z nimi wróciłem do Tarnowa pociągiem.


Kategoria Tak na pół dnia

Zasów

  d a n e    w y j a z d u 76.90 km 24.00 km teren 03:59 h Pr. śr.:19.31 km/h Pr. max:38.93 km/h Podjazdy:150 m Rower:Marin
Czwartek, 11 listopada 2010 | dodano: 15.11.2010

Trasa: Tarnów - Skrzyszów [droga nad Skrzyszowem na N] - droga E4 - os. Pogórz - Las Gumniska - Czarna - Borowa - Róża - Zasów - Przeryty Bór - Str. Jastrząbka - Nw. Jastrząbka - Dębowiec - Jodłówka - Wola Rzędzńska - Tarnów
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, zmienne, chwilami słońce, w drodze powrotnej lekki deszcz, temp. 12-7°C, średni wiatr W, średnia widoczność

Narodowe Święto Niepodległości.
Świąteczna wycieczka na Płaskowyż Tarnowski. Korzystając z dobrej pogody i wolnego czasu pojechałem w lasy i na pola, przy okazji odwiedzając nieznane mi cmentarze z I wojny światowej. Trasa była urozmaicona, z dłuższymi odcinkami terenowymi.
W Pogórskiej Woli, po przejechaniu E4 wjechałem w las. Po kilkuset metrach, w okolicy Pogórza odkryłem leśny staw:


Klucząc po leśnych drogach dotarłem do leśniczówki i długimi, prostymi duktami dojechałem do Czarnej. Po drodze spotkałem wędrującą z plecakami rodzinę. Jest to dość rzadkie na tych terenach zjawisko, szczególnie gdy nie ma grzybów.
W Czarnej wstąpiłem na cmentarz parafialny i odnalazłem cmentarz z I wojny nr 240:


Dalsza trasa była wyznaczona przez kolejne cmentarze. W polach między Borową a Różą natknąłem się na roboty ziemne. Wygląda na to, że to przygotowania do budowy A4. Do Róży dojechałem polnymi drogami. Długo szukałem cmentarza, jeżdżąc po głównej drodze i po równoległej drodze w polach. Cmentarz jest poza zwartym pasem zabudowy. Z drogi go nie widać. Znalazłem go jadąc polną drogą nad zabudowaniami a i to dopiero za drugim przejazdem. Odnalezienia nie ułatwia też brak drzew na cmentarzu.
Kolejnego cmentarza w Zasowie (nr 241) nie musiałem szukać. Po prostu zauważyłem go przejeżdżając obok.

Element ogrodzenia:

Krzyże na nagrobkach:




Z Zasowa przez Przeryty Bór, częściowo polnymi drogami, pojechałem do Starej Jastrząbki. Do tej pory jechałem z wiatrem, ale teraz rozpocząłem powrót i zacząłem odwracać się pod wiatr. Dodatkowo pogoda stopniowo się pogarszała i wiedziałem, że powrót będzie dość ciężki.
W Starej Jastrząbce znalazłem cmentarz nr 243. Mieści się w zagajniku na górce, ale niedawno wykarczowano krzaki i mniejsze drzewa.


Tuż obok znajduje się odwiert z ropa naftową. Chyba przynosi zyski, bo jest starannie utrzymany:



Po wizycie w Jastrząbce pozostał mi tylko powrót. Jechałem przez leśne drogi w kierunku Nowej Jastrząbki. Na tym odcinku znowu natknąłem się na rozryty pas i wycinkę drzew - ciąg dalszy placu budowy autostrady. Po wyjeździe z lasu przejeżdżałem obok gospodarstwa, które spodobało mi się kiedyś podczas tej wycieczki:


Niestety zagroda już nie istnieje - leżała na trasie przyszłej autostrady. Dom zniknął, stare drzewa są właśnie wycinane, został płot.
Podczas powrotu stopniowo robiło się coraz chłodniej. Trochę popadał deszcz a później wyszło słońce i pokazała się pełna tęcza. O zachodzie słońca, dość zmęczony i zmarznięty dojechałem do domu.


Kategoria Tak na pół dnia

Pętla wokół Wału

  d a n e    w y j a z d u 84.72 km 1.60 km teren 03:54 h Pr. śr.:21.72 km/h Pr. max:51.27 km/h Podjazdy:280 m Rower:Marin
Niedziela, 26 września 2010 | dodano: 12.10.2010

Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Łękawica - Łękawka - grzbiet miedzy Trzemeską a Słoną Górą (ok. 330 m) - Zabłędza - Tuchów - Dąbrówka Tuchowska - Gromnik - przeł. os. Żabówka (310 m) - Brzozowa - Faściszowa - Lusławice Wlk. - Janowice [droga wzdłuż Dunajca] - Dąbrówka Szczepanowska - Szczepanowice - Błonie - Koszyce Mł. - Koszyce Wlk. - Tarnów
Pogoda: Zachmurzenie całkowite, średni wiatr E, później słaby, temp. 23-18°C, średnia widoczność

Szosowa trasa wokół masywu Wału. Pogoda dość ciemna i ponura, ale wytrzymało bez deszczu. Szczegóły trasy kształtowały się na bieżąco.
Do Tuchowa dojechałem terenowym przeskokiem przez zalesiony grzbiet. Później jechałem główną drogą wzdłuż Białej, zastanawiając się w którą drogę w kierunku Wału odbić. Nie mogłem się zdecydować, więc w końcu dojechałem do Gromnika.
Po drodze, gdzieś w Chojniku, na drogę wyszło dwóch chłopaków. Coś majstrowali na poboczu i po chwili wystartował balon. Miał niecały metr średnicy, pod spodem coś się paliło i dymiło. Balon wyleciał jakieś 20 metrów w górę i się spalił. Jednorazowa, ale sprawna konstrukcja. Akurat miałem okazję zobaczyć to dziwo.
Przed samym wjazdem do centrum Gromnika, tuż przy szosie zauważyłem obudowane źródło. Dziwne, bo właśnie dzisiaj zapomniałem napełnić bidonu przed wyjazdem z domu. W początkowym odcinku trasy rozglądałem się za jakimś kranem przy drodze, ale później całkiem o tym zapomniałem. Wygląda na to, że w takich sytuacjach nie trzeba pamiętać - mózg sam wyszukuje co potrzeba. Bardzo wygodne. Woda była bardzo smaczna, dużo lepsza niż z kranu np. w Tarnowie. Tego źródła jakoś wcześniej nigdy nie zauważyłem, z resztą na pogórzu takich przystosowanych źródeł jest bardzo mało.
W Gromniku zatrzymałem się w parku koło kościoła. Dawno tam nie byłem. Wszystko ładnie urządzone i odnowione - parking, alejki, ławki, mapa okolicy. Korzystając z okazji podjechałem na pobliskie cmentarze z I wojny, nr 145 na cmentarzu parafialnym, drugi 146 przy drodze od cmentarza do centrum.
Z Gromnika wyjechałem nieznaną dla mnie droga do Brzozowej. Przyjemna, mało uczęszczana droga wychodzi na niewysoki grzbiet i później w dół doliny prowadzi przez wieś Brzozową.
Na grzbiecie, teraz będzie w dół:


W Faściszowej odszukałem cmentarz nr 292. Jest on dobrze widoczny na polach w widłach dwóch dróg, ale na miejsce trzeba przejść przez pastwiska, bez drogi. Cmentarz dość ciekawy, ładny nowy drewniany krzyż, na środku "misa ofiarna".





Dalszą trasę do Janowic chciałem skrócić drogą do Wróblowic. Po dwóch próbach wylądowałem w złych miejscach i musiałem zawracać. Nie podjąłem trzeciej próby (pewnie dobrą drogą) i pojechałem przez Lusławice. W ten sposób pozwiedzałem trochę te okolice poświęcając dość dużo czasu.
W Janowicach zrezygnowałem z podjazdu na Lubinkę. Pojechałem drogą wzdłuż Dunajca. Dzięki tej decyzji mogłem nadać tytuł wycieczce.
Trochę jeszcze błądziłem po dróżkach Błoni i Koszyc. Powrót przez Tarnów, już po ciemku, niestety ulicą Krakowską, po "ścieżce rowerowej".


Kategoria Tak na pół dnia