Za Liwocz
d a n e w y j a z d u
110.00 km
0.00 km teren
05:43 h
Pr. śr.:19.24 km/h
Pr. max:55.60 km/h
Podjazdy:870 m
Rower:Matrix
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Szynwałd - Zalasowa (ok. 360 m) - Wola Lubecka - Lubcza - Dęborzyn - Jodłowa - Przeczyca - Skurowa (ok. 330 m) - Błażkowa - Brzyski - Ujazd - Lipnica - Jabłonica [grzbiet na NE od Czermnej] - Czermna - Swoszowa - os. Góry - Joniny - Ryglice - Zalasowa - Szynwałd - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Zachmurzenie całkowite, temp. 13-15°C, lekki wiatr W, słaba widoczność, lekki deszcz przed i w Jodłowej
Narodowe Święto Niepodległości.
11 listopada wypadł mi jako pojedynczy dzień wolny w środku tygodnia. Postanowiłem go spędzić na rowerowym wyjeździe w miejsca trochę odleglejsze, których nie miałem okazji jeszcze odwiedzić. Miałem w planie dojechać w okolice Wisłoki koło Jodłowej a później wracać objeżdżając Liwocz. Taki właśnie plan udało mi się zrealizować. Na trasie okazało się, że dużo czasu poświęciłem na wizyty na cmentarzach, głównie tych z I wojny światowej. Pasowało to do niedawnego święta Wszystkich Świętych i dzisiejszej rocznicy odzyskania niepodległości.
Dzień był pochmurny, z możliwością deszczu, ale całkiem ciepły. Lekki deszcz rzeczywiście złapał mnie po drodze do Jodłowej, ale jazda nie była przez to uciążliwa.
W Skrzyszowie droga zablokowana. Od strony kościoła pod pomnik szedł pochód z orkiestrą. Spokojnie poczekałem - jest święto, nie ma pośpiechu.
W Dęborzynie, przed samą Jodłową zatrzymałem się przy wielkim dębie. Obok stoi tablica informacyjna z dobrą mapą i opisem okolicznych atrakcji turystycznych. Takie tablice spotykałem również w innych miejscach w okolicy. Ustawione są na szlaku "ATLAS", który obejmuje dość duży obszar Pogórzy i Beskidu Niskiego.
W Jodłowej odwiedziłem cmentarz. Znajduje się tam kwatera wojskowa z I wojny światowej nr 231.
"Sam Bóg dał nam prawo do waszych serc":
Na froncie kaplicy cmentarnej umieszczono tablice pamiątkowe poświęcone mieszkańcom Jodłowej, którzy zginęli podczas II wojny światowej:
- w kampanii wrześniowej
- w Oświęcimiu
- w czasie bombardowania Wrocławia (mieszkańcy zostali wywiezieni tuż przed wyzwoleniem w styczniu 1945 r. do robót we Wrocławiu)
- rozstrzelani w Niemczech
- rozstrzelani podczas prac przyfrontowych
- w Powstaniu Warszawskim
- pod Monte Cassino i we Włoszech
- na froncie francuskim
- w Tobruku
- w czasie akcji AK
- rozstrzelani w Jodłowej
- od min
Cały przegląd II wojny...
Z Jodłowej, przez wał wzgórz, pojechałem do Przeczycy. Na samym grzbiecie, w lesie, znalazłem kolejny cmentarz. Uzupełnienie poprzedniej listy - zbiorowy grób Żydów z Jodłowej.
Deszcz już nie padał. Przyjemnym zjazdem dojechałem do centrum Przeczycy. Niedaleko kościoła, na cmentarzu parafialnym znalazłem kolejny cmentarz z I wojny nr 228.
„Dla chwały ojczyzny przez śmierć przeprowadzeni
Spłonęła ciasna łupina nędznego życia
Jednakowo zaczarowani
We wzniesionym Graalu”
Dalsza droga nie była całkiem jasna. Miałem tylko fragmenty szczegółowej mapy z książki opisującej cmentarze. Wyjechałem na górę do Skurowej i trochę improwizowałem, szukając leżącego na grzbiecie cmentarza nr 229. Po cofnięciu się ze złej drogi pojechałem inną odnogą i po krótkim czasie dostrzegłem kępę drzew wskazująca, jak się niebawem okazało, na poszukiwany cmentarz.
"Teraz wy czuwajcie, my zmęczyliśmy się"
Cmentarz jest dobrze utrzymany, są nawet słupki graniczne na rogach. Miejsce jest ładne i widokowe.
Czekał mnie teraz zjazd do Błażkowej, gdzie był kolejny, ostatni już planowany cmentarz. Słabe hamulce w Matrixie znów dały o sobie znać, musiałem uważać.
Polami i zagajnikami w dolinie potoku dotarłem do pierwszych zabudowań, gdzie powyżej drogi znalazłem cmentarz nr 219 Błażkowa.
Do centrum wsi było już bardzo blisko. Tam na skrzyżowaniu z moją drogą stały dwa oryginalne, dobrze zachowane drogowskazy do cmentarzy 219 i 229:
W tym miejscu minęła mnie jadąca od góry wsi grupa chyba czworga rowerzystów. Krótkie pozdrowienie w locie - miłe spotkanie. Po chwili ruszyłem dalej. Nie miałem już planów na zwiedzanie, pozostała czysta jazda. Przez kolejne wsie, zgodnie z planem przesuwałem się na S a później po minięciu Liwocza na W. Po opuszczeniu doliny Wisłoki pojawiły się niewysokie podjazdy, rozdzielające wsie i dolinki. W Jabłonicy zatrzymałem się żeby przepuścić kondukt pogrzebowy.
Niedaleko, na grzbiecie, w polach za Jabłonicą zatrzymałem się "obiad".
Niedługo później w równoległej do mojej drogi dolinie zobaczyłem duży kościół. Odbiłem w tym kierunku. Droga niezawodnie doprowadziła mnie na wprost kościoła. Na placu sprzedawcy zwijali ostatnie kramy odpustowe. Koło cmentarza, na górce stał drugi, niewidoczny wcześniej, drewniany kościół pw. św. Marcina w Czermnej.
Kościół zrobił na mnie duże wrażenie. Wszedłem na chwilę do środka. Drewniane wnętrze było dość ciemne. Nie było nikogo, za to panowała całkowita cisza. Może to było takie wrażenie po kilku godzinach jazdy. Dzisiaj jest święto patrona, więc pewnie od rana były uroczystości i dużo ludzi. Teraz byłem tutaj tylko ja...
Przez pochmurny i krótki jesienny dzień robiło się szaro. Przede mną długi powrót. Pokonywałem kolejne podjazdy rozdzielone krótkim zjazdem do Swoszowej. Po mozolnym wyjeździe na przełęcz w Pasmie Brzanki miałem już "z górki". Długi, piętrowy zjazd do Jonin, Ryglice, ostatni, łagodny podjazd do Zalasowej i długa jazda w dół doliny Wątoku. Na granicy Skrzyszowa musiałem się jeszcze zatrzymać na batona i wodę - powoli odcinało mi zasilanie. Dobrze po zmroku dojechałem do domu.
Wyjazd był ciekawy, odwiedziłem kilka nowych miejsc. Nazbierało się też trochę kilometrów i przewyższeń z podjazdów. Poczułem się znów jak "w trasie".
Kategoria Tak na pół dnia