Kobylnica
d a n e w y j a z d u
48.00 km
1.20 km teren
02:27 h
Pr. śr.:19.59 km/h
Pr. max:56.36 km/h
Podjazdy:610 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - ul. Barska - dol. Naściszówki - Librantowa (ok. 460 m) - Łęka - Siedlce - Kobylnica (ok. 570 m) grzbiet na N - Podole, kościół - Gródek - Jelna - grzbiet Klimkówki (ok. 490 m) - dol. Naściszówki - Naściszowa - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, częściowe zachmurzenie, chmury burzowe, mgliste, pod koniec lekki deszcz, temp. 29-23°C, lekki wiatr S, słaba widoczność
Kolejny dzień upałów. Po południu zebrały się chmury burzowe od W i S. Gdy wracałem z pracy spadło kilka kropel, ale burza trzymała się na uboczu. Pamiętając sytuację z dnia wczorajszego, bez specjalnych oporów pojechałem na pogórze w kierunku Jeziora Rożnowskiego. Miałem nadzieję, że burze pozostaną na S.
Główną drogą podjechałem na Siedlce i dalej na wzgórze pod dawną placówkę WP. Obiekt jest zapuszczony, na ogrodzeniu wisi transparent "Do sprzedania". Miejsce ładne i widokowe. Przez pola, trochę myląc drogę wyjeżdżam na szczyt Kobylnicy. Zatrzymuję się przy ogrodzeniu dawnego terenu wojskowego. Wzdłuż ogrodzenia rosną jarzęby, mają dużo owoców, jeszcze nie dojrzałych.
Szczyt Kobylnicy jest wybitny i widokowy. Dzisiaj widoczność była zła. Widok na NW, na Jezioro Rożnowskie:
Za mną burza zaczęła hałasować. Chmury coraz ciemniejsze. Nie przejmowałem się, bo kierunek jazdy był przeciwny. W dodatku w dół, jak widać na zdjęciu. Przez rżyska, łąki, polnymi drogami i asfaltowo-betonowymi dróżkami zjeżdżałem w dół. Wylądowałem w Podolu, koło kościoła.
Kościół w Podolu pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, z pocz. XVI w.:
Nad zboczem, którym zjechałem wisiała ciemna, rozmyta dołem burzowa chmura. Grzmiało i trochę się błyskało. Za to na W wyszło słońce. Tam wiodła moja dalsza trasa, więc udało mi się zejść z drogi burzy. Minąłem Gródek. Podczas jazdy brzegiem jeziora zrobiłem zdjęcia zachodu słońca nad wodą:
Niestety, brzegi jeziora, odsłonięte przez wycięcie drzew i krzewów pokryte są śmieciami wymieszanymi z gałęziami itp. Wygląda to okropnie. Trzeba się przyzwyczaić, żeby móc odpoczywać w takim miejscu. Można patrzeć w dal, ale lepiej nie pod nogi.
Pozostała mi przeprawa przez grzbiet oddzielający mnie od Sącza. Odbiłem na Jelną. Początkowo lekko pod górę. Później boczną dolinką dość stromo. W sumie 220 m podjazdu. Jechał przede mną młody chłopak. Dość mocno ciągnął, chwilami na stojąco. Trzymałem się go do samej góry. Wygląda na to, że mamy bardzo podobną kondycję, bo ani go nie wyprzedziłem, ani mi nie odjechał. A podjazd był konkretny.
Słońce już zaszło i robiła się szarówka. Na niebie wisiała rozbudowana w pionie chmura, która wciąż była oświetlona. Działała jak ekran i rzucała różowo-pomarańczowe światło. Kobieta pewnie określiłaby ten kolor jako łososiowy. Ciekawie wyglądało w tym świetle otoczenie a szczególnie moje ręce i kierownica.
Na grzbiecie zapiąłem lampkę z przodu, włączyłem i w dół. Po upalnym dniu i po podjeździe szybki zjazd w chłodniejszym wieczornym powietrzu to sama przyjemność. Pomyślałem o chłodnych porach roku. Pewnie wtedy zapiąłbym się dokładnie i pochylał tak, żeby jak najmniej zimna wpuścić za kołnierz. W lecie odwrotnie - wyprostowałem się i szukałem pozycji w których najlepiej powietrze będzie mnie chłodziło. Trzeba doceniać lato, póki jest.
W samym mieście zaczął padać lekki deszcz, ale nie zdążyłem zmoknąć.
W polach ludzie zwożą siano i zaczynają wykopki.
Kategoria Po robocie
Januszowa
d a n e w y j a z d u
19.20 km
1.00 km teren
01:02 h
Pr. śr.:18.58 km/h
Pr. max:41.48 km/h
Podjazdy:180 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - ul. Barska - dol. Naściszówki - Librantowa (ok. 460 m) - Januszowa (ok. 480 m) - Mużeń (450 m) - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, po lekkiej burzy, temp. 27-24°C, lekki wiatr S, średnia widoczność
W ciągu dnia był upał. W czasie powrotu z pracy nadciągnęła od W chmura i zasłoniła słońce. Na termometrze było 34°C. Niestety pogrzmiało i spadł deszcz. Główna burza przeszła od S i szybko przestało padać. Po jakimś czasie wyszło słońce i postanowiłem pojechać gdzieś niedaleko.
W mieście ulice były nadal mokre. Trochę się schlapałem. Zaraz za miastem, czyli po minięciu ostatniego skrzyżowania ze światłami, droga była całkiem sucha. Tam nie padało wcale. Doliną Naściszówki podjechałem do Librantowej. Dalsza część trasy prowadziła grzbietem i udało mi się jeszcze zdążyć na ostatnie promienie słońca.
Po minucie została tylko łuna:
W lesie przed Mużniem w ciemnościach wjechałem w rozpapraną kałużę z gliną i dodatkowo, niepotrzebnie ubłociłem rowem. Nie było to wskazane przed zjazdem.
Kategoria Po robocie
Pod Modyniankę
d a n e w y j a z d u
54.20 km
3.00 km teren
02:35 h
Pr. śr.:20.98 km/h
Pr. max:56.90 km/h
Podjazdy:470 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - Kamionka Mała - Królowa Polska - Królowa Górna - Bogusza - przeł. (ok. 580m) [trawers stokami Jaworza] - przeł. między Jaworzem a Modynianką (ok. 570) [szlak pieszy zielony] - Grybów [szosa 28] - Cieniawa (ok. 530 m) [szosa 28] - Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie duże na W, chwilami słońce, temp. 27-24°C, lekki wiatr E, później bez wiatru, słaba widoczność
Jazda w Beskid Niski w upał. Powietrze mętne i ciężkie. Do tego miejscami palą się ogniska zagęszczając atmosferę. Na W gęste chmury zasłaniają słońce, ale dzisiaj pojechałem w przeciwnym kierunku.
Pod górę i pod lekki wiatr jechało mi się dość ciężko. Na przełęczy próbowałem odnaleźć starą drogę, trawersującą zbocza Jaworza przez pola. Chciałem nią dostać się na grzbiet łączący Jaworze z mniejszym szczytem Modynianką. Na początku się nie udało. Po minięciu 2 gospodarstw zrzuciło mnie z powrotem do szosy w dole. Po kilkuset metrach uderzyłem znów w górę wąskim asfaltem. Skończył się koło domów a ja przez pastwisko dotarłem do polnego trawersu. Jednak jest, ale może nie od samej przełęczy. Niedługo dołączyła betonowa droga z dołu i nią dojechałem na ładną i widokową przełęcz a raczej szerokie obniżenie w grzbiecie. Na polach jest kilka domów, coś się nowego buduje. Trójka dzieci na rowerach i motorynce mówią mi "Dzień dobry".
Szutrowa dalej droga wraz z zielonym szlakiem pieszym trawersuje Modyniankę i ciekawym zjazdem z progami obniża się z grzbietem w kierunku Grybowa. Próbuje zrobić zdjęcie, ale aparat się obraził, że go ostatnio nie biorę na wyjazdy i wyświetlił przekreślona baterię. Krajobrazy dzisiaj były przymglone, z dymami, ale malownicze.
Ostrym, krętym i wąskim asfaltowym zjazdem spadam do szosy i wkrótce jestem na rynku w Grybowie. Było dość późno więc zrezygnowałem z planów poznania dróg na N od Grybowa i czerwoną szosą pojechałem prosto do Sącza. Droga jest po remoncie, ruch średni. Podjazd dzisiaj ciężki. Na światłach zjeżdżam z Cieniawy do Sącza. Fajna i szybka jazda w dół przez jakieś 10 km.
W Sączu niespodzianka - mokre plamy na ulicach. Musiało padać.
Kategoria Po robocie
Siekierczyna
d a n e w y j a z d u
59.10 km
0.50 km teren
02:38 h
Pr. śr.:22.44 km/h
Pr. max:67.87 km/h
Podjazdy:450 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - Chełmiec - Wysokie (ok. 640 m) - Kanina - os. Raszówki - Jabłoniec (ok. 610 m) - Zarębówka - Siekierczyna (ok. 700 m) - Roztoka - Łukowica - Świdnik - Naszaczowice - Gołkowice Dln. - Stary Sącz - Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie, na W ciemna chmura, gorąco, temp. 30-25°C, lekki wiatr W, średnia widoczność, mglisto
Upalny dzień. Widoczność się dzisiaj popsuła, było mgliście. Z Sącza wyjeżdżałem w kierunku ciemnej chmury. Na szczęście nie było burzy. Ale było za to szaro, dość ponuro i gorąco.
Z szosy na grzbiecie mimo mgiełki widać było zarys Tatr. Po stromym podjeździe na Siekierczynę szybki i kręty zjazd. Jakoś dziwnie i niepewnie jechało mi się na tych łukach. Miałem wrażenie, jakby przednie koło mi myszkowało.
W dół doliny Łukowicy jedzie się szybko, długo jechałem na najwyższych dwóch biegach. Między Rogami a Owieczką zatrzymałem się nad potokiem, który płynie tutaj spokojnie, szeroko i płytko (po kostki). W wodzie dużo glonów.
Powrót przez Stary Sącz. O zachodzie na chwilę pod chmurą pojawiło się czerwone, rozmyte słońce.
Kategoria Po robocie
Słona Góra
d a n e w y j a z d u
25.60 km
3.60 km teren
01:19 h
Pr. śr.:19.44 km/h
Pr. max:50.77 km/h
Podjazdy:310 m
Rower:Marin
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Łękawica - Łękawka - Słona Góra, parking (ok. 360 m) [grzbiet od pierwszego osiedla] - Poręba Radlna - Góra św. Marcina (384 m) - park pod Górą św. Marcina - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, tylko cirrusy, temp. 22-19°C, bez wiatru, dobra widoczność
Wieczorna wycieczka po okolicy. Pogoda nadal świetna.
Dla odmiany pojechałem na S. Asfaltem do Łękawki i remontowaną szosą 977 na górę pod parking. Z grzbietu Słonej Góry zjeżdżałem nieznaną drogą polną, odchodzącą na granicy lasu na polanie z domami. Początkowo droga dość wyraźna, choć zarośnięta trawą. Później większe i mniejsze chaszcze, ale cały czas droga jest przejezdna. Zjazd urozmaicony, przez młodniki na dawnych polach, zarośla. W najgorszym odcinku droga oczyszczona z krzewów tarniny. Z ziemi wystają krótkie kikuty odciętych krzaków, plątają się pod kołami gałęzie z kolcami. Jakoś przejechałem bez strat w ogumieniu. Niżej dojeżdżam od zacisznego zbiegu dwóch potoczków w gęstych zaroślach. Od tego miejsca droga lepsza, uczęszczana od dołu. Wyjeżdża się stromo pod górkę do głównej drogi, w miejscu bez gospodarstw. Trochę ubłociłem rower.
Z Poręby wyjeżdżam czerwonym szlakiem, koło plebani. Jest tam dość stromo, ale droga w miarę równa i przyczepna. Wyjechałem.
Czerwony szlak w jednym miejscu mocno zarośnięty. Nad wądrożem zwisają pokrzywy, jeżyny, róże itp. Trzeba się rozpychać, można się poparzyć i podrapać.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili
Skrzyszów
d a n e w y j a z d u
23.60 km
1.70 km teren
01:05 h
Pr. śr.:21.78 km/h
Pr. max:37.61 km/h
Podjazdy: 80 m
Rower:Marin
Trasa: Tarnów - Skrzyszów [droga nad Skrzyszowem] - os. Olszyna - krzyż - os. Olszyna [droga nad Skrzyszowem] - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Bezchmurnie, ostre słońce, temp. 22-19°C, bezwietrznie, dobra widoczność
Wieczorna przejażdżka do krzyża z kluczeniem po miedzach w Skrzyszowie. Pogoda bardzo dobra, pięknie oświetlone widoki w ostrym, zachodzącym słońcu.
Standardową trasę trochę zmieniłem. Naprzeciw cmentarza w Skrzyszowie skręciłem w drogę na E. Nigdy tędy nie jechałem. Dość długo można jechać przez osiedla równolegle do głównej drogi. Później kończy się asfalt, kończą się domy i zarośniętą drogą polną podjeżdżam do drogi nad Skrzyszowem. Niedługo odbiłem jeszcze w bok do miejsca z czernicami. Nie znalazłem ich wiele, chyba ktoś pozbierał.
Pod krzyżem pospacerowałem po rżysku, oglądnąłem lipy, przeniosłem dużą, suchą gałąź, która spadła na pole. W drodze powrotnej jechałem prosto w zachodzące słońce. Pojechałem przedłużeniem drogi nad Skrzyszowem i zjechałem do doliny Wątoku piaszczystą drogą, jedyną znaną mi w okolicy. Później wzdłuż obwodnicy i kładką do szosy.
Nie wziąłem aparatu, bo tereny znane i nie przewidywałem ciekawych rzeczy do fotografowania. Szkoda, bo światło było po wieczór niesamowite.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili
Doły Jasielsko-Sanockie, część zachodnia
d a n e w y j a z d u
132.00 km
8.90 km teren
06:31 h
Pr. śr.:20.26 km/h
Pr. max:52.84 km/h
Podjazdy:620 m
Rower:Marin
Trasa: Jasło - Brzyście - ??? - Łazy Dębowieckie - Osobnica - Harklowa - Wójtowa - Libusza - Kobylanka - Kryg - Lipinki - os. Bednarskie - Cieklin - Dobrynia - Zawadka Osiecka - Osiek Jasielski - Mytarka - Nowy Żmigród - Stary Żmigród - Makowiska - Nienaszów - Sulistrowa - Kobylany - Łęki Dukielskie - Wietrzno - Bóbrka - Chorkówka - Leśniówka - Faliszówka - Kopytowa - Łubno Opackie - Łubno Szlacheckie - Łajsce - Nowy Glinik - Łaski - Jasło
Pogoda: Rano słonecznie, później chmury warstwowe i lekki deszcz, po południu piękne słońce, temp. ok. 25°C, bezwietrznie, widoczność słaba do dobrej
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny - Matki Boskiej Zielnej.
Święto Wojska Polskiego.
W wolny dzień wybrałem się na prawie całodzienną wycieczkę po Dołach Jasielsko Sanockich, w tereny słabo dla mnie znane. Punktem startowym i docelowym było Jasło, gdzie podjechałem samochodem. Dzień się zapowiadał ładny i ciepły. Plan był taki,żeby jechać najpierw na SW, w kierunku Gorlic, zawrócić łukiem na E, jak najdalej dojechać na E i wracać N granicami Dołów. Warunkiem było ominięcie głównych dróg - czerwonej 28 i żółtej 993, stanowiących w przybliżeniu granicę Dołów. Jechałem tymi drogami nie raz samochodem czy autobusem. Czyli strategia była taka: boczne drogi "ode wsi dode wsi".
Po przejechaniu przez most na Ropie odbiłem na podjazd w kierunku Łazów Dębowieckich. Wąskim asfaltem, przez ciche osiedla i lasek wyjechałem na grzbiet. Tutaj na dobry początek pobłądziłem. Krążąc po okolicach Dębowca i Łazów Dębowieckich straciłem dużo czasu i nabiłem jakieś 10 km. Gdy już pogodziłem się z koniecznością zmiany planowanej trasy przez Osobnicę, zjechałem właśnie do tej miejscowości. Zwiedziłem tutaj 2 cmentarze z I wojny światowej nr 17 i 16.
Droga do kolejnej wsi Harklowej prowadzi przez rozległe pola powoli wznosząc się w górę. Wieś jest rozrzucona nad doliną małego potoku. Jadąc drogą widać niewiele domów. Ale w pewnym momencie dojechałem do jakiegoś centrum. Przy skrzyżowaniu jest skwer z pomnikiem, sklep, remiza, szkoła itp. Pofalowaną drogą z lekkim podjazdem dojechałem do Wójtowej a później do Libuszy. W Libuszy właśnie skończyła się msza. Ludzie wychodzili z nowego kościoła. Obok stroi piękny, drewniany, odnowiony kościół z XVI w. Stary kościół był otwarty i cześć ludzi wchodziła do niego. Jak przeczytałem później kościół jest niestety rekonstrukcją. Oryginalny spalił się w 1986 r.
Przy drodze w Libuszy zatrzymałem się przy domu, w którym znajduje się Muzeum Przemysłu Naftowego. Na tych terenach w 1856 roku powstała kopalnia ropy naftowej a później rafineria.
Pogoda zaczęła się psuć. Od W nadciągnęły chmury warstwowe, które w końcu zasłoniły słońce. Niedługo zaczęło kropić, ale nadal było ciepło. Przez Kobylankę dojechałem do Krygu. Tutaj jadąc przez dróżki osiedlowe można się napatrzeć na działające instalacje kopalni ropy naftowej. Szyby stoją w zagajnikach, na polach pośród zbóż, na łąkach i niemal na podwórkach gospodarstw. Przy każdym szybie jest zainstalowany kiwon, czyli pompa. Co jakiś czas kiwony pracują wybierając ropę, która nagromadziła się w studniach. Duże wrażenie robią takie poruszające się bezgłośnie kiwony. Napęd do pomp jest doprowadzany mechanicznie, przez liny transmisyjne opasujące kołowroty. Kołowrót za pomocą pojedynczej liny napędza kiwona. Liny są prowadzone dość daleko, nawet do kilkuset metrów. Jeden silnik napędza kilka rozrzuconych po okolicy kiwonów. Wszystko jest starannie nasmarowane jakimś smarem, pewnie ropą. Liny opierają się na drewnianych niskich słupkach. Pod drogami i miedzami liny przechodzą przez tunele ze stalowych rur. Trawa wzdłuż lin jest dokładnie wykoszona. Całość jest bardzo ciekawa, fajnie się to ogląda. Prawie jak elektryczną kolejkę...
Przez pola i nieużytki przedostałem się z Krygu do Lipinej. Jest tutaj sanktuarium Matki Boskiej Wniebowziętej. W połączeniu z dzisiejszym świętem dało to odpust. Było dużo samochodów, wystrojonych ludzi, strażacy kierowali ruchem itp.
Przez osiedla Lipniki i Bednarskie pojechałem do Cieklina. Przyjemny, cichy, prawie płaski odcinek. Po drodze minąłem dużą, nową instalację wiertniczą. Z Cieklina przeskoczyłem asfaltem przez niewysoki grzbiet, zjechałem do Dobryni i szutrową drogą wzdłuż potoczku Czerna dojechałem do Zawadki Osieckiej. W kolejnej miejscowości Osieku Jasielskim przejechałem przez odnowiony rynek. Na placu było kilkoro młodych rowerzystów, poza tym pusto, żadnego ruchu. Może przez porę obiadową, może przez brak przejeżdżających samochodów, może przez wielkość placu odniosłem wrażenie, że jestem na końcu świata, w miejscu gdzie nic sie nie dzieje. A przejeżdżałem przez mniejsze, bardziej odizolowane wsie. Droga z Osieka do Żmigrodu też pusta, przez pola. Minął mnie chyba tylko jeden samochód, latały bociany.
Na rynku w Nowym Żmigrodzie zatrzymałem się i zjadłem pyszne lody. Deszcz kolejny raz pokropił. Jadąc na E chyba uciekałem przed nim, bo ciągle jechałem po suchej drodze a co jakiś czas zaczynał padać. Polną, starą drogą pojechałem do Starego Żmigrodu. Oglądnąłem zabytkowy murowany kościół. Przy kościele ostatni uczestnicy mszy rozjeżdżali się do domów. Ciekawostką był samochód osobowy, chyba Skoda, z przyczepką ozdobioną słonecznikami. W czasie jazdy, gdy samochód mnie później wyprzedzał na trasie, słoneczniki zgodnie się bujały na wybojach.
Jechałem dalej w górę doliny Iwelki, przez kolejne wsie. Po obydwu stronach doliny ciągną się dość wysokie wzgórza. Na grzbiecie nad Łękami Dukielskimi stoi kilka olbrzymich wiatraków. Gdy jechałem w ich kierunku stopniowo przestawały się kręcić. Czyli wiatr ustał. Z łagodnej przełączki zjechałem w dół do Wietrzna, leżącego w dolinie Jasiołki. Znów zaczęło padać, bardziej niż do tej pory. Koło kopalni ropy, pod obszerną wiatą przystanku zrobiłem postój na "obiad". Zanim zjadłem i obejrzałem mapę przestało padać. Postanowiłem wracać powoli w kierunku Jasła, przez pobliską Bóbrkę.
Ruszyłem i po kilkudziesięciu metrach zatrzymałem się na skrzyżowaniu, mając zamiar skręcić w lewo. Za mną nadjeżdżał samochód osobowy. Skrzyżowanie było dziwne, nie wiedziałem która droga ma pierwszeństwo. Wcześniej widziałem, że dużo samochodów jedzie drogą w prawo, na most. Patrzę w prawo, na poprzecznej jest znak "ustąp pierwszeństwa". Wychylam się, żeby zobaczyć, czy jest taki sam znak na drodze przychodzącej z lewej. Jest. Z przeciwka nic nie jedzie, więc skręcam. Ale w tym momencie mija mnie od tyłu, po lewej stronie jadący jakieś 40 km/h samochód. Nie słyszałem silnika, zobaczyłem jego przód wyjeżdżający na wysokości mojego kolana. Nawet się nie zdenerwowałem. Nie zdążyłem się odepchnąć i skręcić koła. Minął mnie o jakieś pół metra. Obydwa anioły stróże chyba musiały popracować mimo dzisiejszego święta. Czy ustawiłem się nie całkiem na środku, czy za długo gramoliłem się ze skrętem, czy za słabo sygnalizowałem skręt przy dojeździe na skrzyżowanie?.. Jak mówi poeta "to zdarzy się niedzielę, gdy myśli tak niewiele, a diabeł z nudów śpi".
Zaraz za skrzyżowaniem zaczyna się stromy podjazd w lesie, prowadzący do Muzeum Przemysłu Naftowego. Zwiedzanie zostawiłem na kiedy indziej. Miałem czas, ale byłem niewyjściowo ubrany. A poza tym... wyjaśni się na końcu relacji.
Wyjechałem z lasu do wsi. Pogoda się radykalnie zmieniła. Chmury zniknęły, zostały obłoki i piękne słońce. Wiatraki na wzgórzach między Łękami a Bóbrką ruszyły. Dalsza jazda odbywała się w prawdziwie letnią pogodę, widoczność zrobiła się prawie idealna.
Odcinek z Bóbrki do Leśniówki jest pagórkowaty i malowniczy. Spokojne wsie otoczone są zalesionymi wzgórzami. Dalej jechałem przez bardziej zabudowane tereny drogami prowadzącymi grzbietami z rozległymi widokami. Trzymając się takich grzbietów podjeżdżam nad samo Jasło.
Został tylko zjazd do miasta. Pomyślałem, że jest dość wcześnie i na liczniku nie za wiele kilometrów. Ale nie będę na siłę wydłużał trasy. Na siłę nie ma co, ale na lenistwo można. Zamiast spojrzeć na mapę w mieście pojechałem na wyczucie. Czerwona droga kieruje na Tarnów i Kraków. Po dłuższym czasie zdałem sobie sprawę, że jadę obwodnicą. Zamiast kilkuset metrów, które miałem w pewnym momencie do samochodu, zrobiłem dodatkowe kilka kilometrów.
Wycieczka była przyjemna i udana. Trasa była ciekawa i urozmaicona. Teren pagórkowaty, podjazdy łagodne i żaden nie przekraczał 100 m w pionie. Ładne krajobrazy, dużo zabytków i ciekawostek. Dużo bocianów siedzących w gniazdach i spacerujących na luzie (bo dzieci odchowane) po polach. Pogoda sprzyjała. Na trasie spotykałem wiele kapliczek z otwartymi drzwiami. Nie wiem czy ze względu na ładną pogodę, czy ze względu na dzisiejsze święto.
Na koniec największy mankament, rozczarowanie i błąd wycieczki. Kto doczytał pewnie już wie. Nie miałem ze sobą aparatu. Został w Nowym Sączu. Chwilami czułem się dosłownie jak bez ręki.
Kategoria Na cały dzień
Obrzeża Tarnowa
d a n e w y j a z d u
46.50 km
11.00 km teren
02:16 h
Pr. śr.:20.51 km/h
Pr. max:37.61 km/h
Podjazdy: 50 m
Rower:Marin
Trasa: Tarnów - Skrzyszów [droga nad Skrzyszowem na N] - os. Olszyna - droga E4 - Pogórska Wola - Jodłówka - droga na N od Jodłówki - os. Okręglik - wysypisko śmieci - Krzyż - Klikowa - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, częściowe zachmurzenie, temp. 22-19°C, bezwietrznie, dobra widoczność
Przejażdżka pod wieczór po polach wokół miasta. Dużą część trasy jechałem otwartymi polami. Żniwa trwają, większość pól już zebrana. Niestety coraz więcej pól staje się nieużytkami. Porastają je przeważnie, kwitnące teraz na żółto, nawłocie.
W polach jest sucho i pyliście, ale w jednym zawsze mokrym miejscu było głębokie i śmierdzące błoto. Spotkałem ładne czernice, ale bąki nie pozwoliły się najeść. Po okrążeniu śmietniska przeciąłem nową drogę - przedłużenie alei Jana Pawła II do przyszłego węzła autostrady A4. Jest prawie gotowa, ale na razie zamknięta.
Jechało się bardzo przyjemnie, więc postanowiłem kontynuować jazdę przez Krzyż i dalej na Klikową. Zjeżdżając z Krzyża w kierunku Klikowej wpakowałem się w nieznane zagajniki i chaszcze. Miałem problem z wydostaniem się na jakąś przejezdną drogę. W porywach nawłocie wyrastały na dobre 2 metry i dodatkowo były poprzetykane jeżynami. Zanim dotarłem do uczęszczanej polnej drogi skorzystałem ze śladów po kombajnach i ciągnikach, które torowały sobie przejazdy przez nieużytki do nielicznych pól uprawnych.
Gdy walczyłem z chaszczami słońce spokojnie sobie zachodziło. Wracałem przez miasto już po jego zachodzie.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili
Wał
d a n e w y j a z d u
60.50 km
0.00 km teren
02:58 h
Pr. śr.:20.39 km/h
Pr. max:74.65 km/h
Podjazdy:630 m
Rower:Marin
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Łękawica - Łękawka - Piotrkowice - Słona Góra (ok. 400 m) - Pleśna - Rychwałd - Wał (526 m) [bez szczytu] - Wlk. Góry (458 m) - Janowice [droga wzdłuż Dunajca] - Dąbrówka Szczepanowska - Szczepanowice - Rzuchowa - Kłokowa - Radlna - Tarnowiec - park pod Górą św. Marcina - Tarnów
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, słonecznie, temp. 28-24°C, średni wiatr SE, słaba widoczność
Przez cały dzień było gorąco. Szczyt upału spędziłem pod domem, siedząc w cieniu. Po południu wybrałem się na przejażdżkę po dalszej okolicy - na Wał i powrót wzdłuż Dunajca. Trasa dość górzysta, cały czas po asfalcie.
W Pleśnej bar nad Białą nieczynny. Na przejeździe kolejowym, mimo niedzieli pracują - remont mostka.
Po wyjechaniu na Wał (nie podjeżdżałem na szczyt) zaczął się znany zjazd. Trochę na początku rozglądałem się i hamowałem. Później już bardziej swobodnie puściłem się w dół. Gdy "na osi" mignęła mi cyfra 74, pożałowałem, że na górze jechałem tak niezdecydowanie. Prawie pobiłem mój rekord prędkości. Prawie, bo coś mi w pamięci świta liczba 76 z Alp.
Przy wyciągu Jurasówka zatrzymałem się na piwo. Minąłem się ze znajomą z wyjazdów górskich, właśnie odjeżdżała ze swoja grupą. Wymieniliśmy kilka zdań. Przyjemnie się odpoczywało po wysiłku i od upału. Widoki zamglone.
Dalsza jazda standardowo. Szybki zjazd do doliny Dunajca, droga wzdłuż rzeki. Nad brzegami trochę ludzi biwakuje pod namiotami. Wyjazd z doliny dość ciężki, słaba forma.
Bardzo udana niedziela, nie tylko ze względu na rowerowy wyjazd. Taki "Perfect Day". Czasem się zdarza...
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili
Góra św. Marcina
d a n e w y j a z d u
17.60 km
3.10 km teren
00:51 h
Pr. śr.:20.71 km/h
Pr. max:53.31 km/h
Podjazdy:200 m
Rower:Marin
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - os. Na górce - Łękawica - Góra św. Marcina (384 m) - park pod Górą św. Marcina - Tarnów
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, parno, temp. 20°C, bezwietrznie, miejscami lekki wiatr E, słaba widoczność
Wieczorna przejażdżka na Górę św. Marcina z zahaczeniem o grzbiet nad Łękawicą i zjazd nieznaną drogą do Łękawicy. W polach żniwa, dość sucho. Mimo niewysokiej temperatury bardzo parno. Na Górze lekki, ale wyraźny wiatr a koło domu całkowicie bez wiatru.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili