Blog rowerowy

jaba

Doły Jasielsko-Sanockie, część zachodnia

  d a n e    w y j a z d u 132.00 km 8.90 km teren 06:31 h Pr. śr.:20.26 km/h Pr. max:52.84 km/h Podjazdy:620 m Rower:Marin
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | dodano: 17.08.2011

Trasa: Jasło - Brzyście - ??? - Łazy Dębowieckie - Osobnica - Harklowa - Wójtowa - Libusza - Kobylanka - Kryg - Lipinki - os. Bednarskie - Cieklin - Dobrynia - Zawadka Osiecka - Osiek Jasielski - Mytarka - Nowy Żmigród - Stary Żmigród - Makowiska - Nienaszów - Sulistrowa - Kobylany - Łęki Dukielskie - Wietrzno - Bóbrka - Chorkówka - Leśniówka - Faliszówka - Kopytowa - Łubno Opackie - Łubno Szlacheckie - Łajsce - Nowy Glinik - Łaski - Jasło
Pogoda: Rano słonecznie, później chmury warstwowe i lekki deszcz, po południu piękne słońce, temp. ok. 25°C, bezwietrznie, widoczność słaba do dobrej

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny - Matki Boskiej Zielnej.
Święto Wojska Polskiego.
W wolny dzień wybrałem się na prawie całodzienną wycieczkę po Dołach Jasielsko Sanockich, w tereny słabo dla mnie znane. Punktem startowym i docelowym było Jasło, gdzie podjechałem samochodem. Dzień się zapowiadał ładny i ciepły. Plan był taki,żeby jechać najpierw na SW, w kierunku Gorlic, zawrócić łukiem na E, jak najdalej dojechać na E i wracać N granicami Dołów. Warunkiem było ominięcie głównych dróg - czerwonej 28 i żółtej 993, stanowiących w przybliżeniu granicę Dołów. Jechałem tymi drogami nie raz samochodem czy autobusem. Czyli strategia była taka: boczne drogi "ode wsi dode wsi".
Po przejechaniu przez most na Ropie odbiłem na podjazd w kierunku Łazów Dębowieckich. Wąskim asfaltem, przez ciche osiedla i lasek wyjechałem na grzbiet. Tutaj na dobry początek pobłądziłem. Krążąc po okolicach Dębowca i Łazów Dębowieckich straciłem dużo czasu i nabiłem jakieś 10 km. Gdy już pogodziłem się z koniecznością zmiany planowanej trasy przez Osobnicę, zjechałem właśnie do tej miejscowości. Zwiedziłem tutaj 2 cmentarze z I wojny światowej nr 17 i 16.
Droga do kolejnej wsi Harklowej prowadzi przez rozległe pola powoli wznosząc się w górę. Wieś jest rozrzucona nad doliną małego potoku. Jadąc drogą widać niewiele domów. Ale w pewnym momencie dojechałem do jakiegoś centrum. Przy skrzyżowaniu jest skwer z pomnikiem, sklep, remiza, szkoła itp. Pofalowaną drogą z lekkim podjazdem dojechałem do Wójtowej a później do Libuszy. W Libuszy właśnie skończyła się msza. Ludzie wychodzili z nowego kościoła. Obok stroi piękny, drewniany, odnowiony kościół z XVI w. Stary kościół był otwarty i cześć ludzi wchodziła do niego. Jak przeczytałem później kościół jest niestety rekonstrukcją. Oryginalny spalił się w 1986 r.
Przy drodze w Libuszy zatrzymałem się przy domu, w którym znajduje się Muzeum Przemysłu Naftowego. Na tych terenach w 1856 roku powstała kopalnia ropy naftowej a później rafineria.
Pogoda zaczęła się psuć. Od W nadciągnęły chmury warstwowe, które w końcu zasłoniły słońce. Niedługo zaczęło kropić, ale nadal było ciepło. Przez Kobylankę dojechałem do Krygu. Tutaj jadąc przez dróżki osiedlowe można się napatrzeć na działające instalacje kopalni ropy naftowej. Szyby stoją w zagajnikach, na polach pośród zbóż, na łąkach i niemal na podwórkach gospodarstw. Przy każdym szybie jest zainstalowany kiwon, czyli pompa. Co jakiś czas kiwony pracują wybierając ropę, która nagromadziła się w studniach. Duże wrażenie robią takie poruszające się bezgłośnie kiwony. Napęd do pomp jest doprowadzany mechanicznie, przez liny transmisyjne opasujące kołowroty. Kołowrót za pomocą pojedynczej liny napędza kiwona. Liny są prowadzone dość daleko, nawet do kilkuset metrów. Jeden silnik napędza kilka rozrzuconych po okolicy kiwonów. Wszystko jest starannie nasmarowane jakimś smarem, pewnie ropą. Liny opierają się na drewnianych niskich słupkach. Pod drogami i miedzami liny przechodzą przez tunele ze stalowych rur. Trawa wzdłuż lin jest dokładnie wykoszona. Całość jest bardzo ciekawa, fajnie się to ogląda. Prawie jak elektryczną kolejkę...
Przez pola i nieużytki przedostałem się z Krygu do Lipinej. Jest tutaj sanktuarium Matki Boskiej Wniebowziętej. W połączeniu z dzisiejszym świętem dało to odpust. Było dużo samochodów, wystrojonych ludzi, strażacy kierowali ruchem itp.
Przez osiedla Lipniki i Bednarskie pojechałem do Cieklina. Przyjemny, cichy, prawie płaski odcinek. Po drodze minąłem dużą, nową instalację wiertniczą. Z Cieklina przeskoczyłem asfaltem przez niewysoki grzbiet, zjechałem do Dobryni i szutrową drogą wzdłuż potoczku Czerna dojechałem do Zawadki Osieckiej. W kolejnej miejscowości Osieku Jasielskim przejechałem przez odnowiony rynek. Na placu było kilkoro młodych rowerzystów, poza tym pusto, żadnego ruchu. Może przez porę obiadową, może przez brak przejeżdżających samochodów, może przez wielkość placu odniosłem wrażenie, że jestem na końcu świata, w miejscu gdzie nic sie nie dzieje. A przejeżdżałem przez mniejsze, bardziej odizolowane wsie. Droga z Osieka do Żmigrodu też pusta, przez pola. Minął mnie chyba tylko jeden samochód, latały bociany.
Na rynku w Nowym Żmigrodzie zatrzymałem się i zjadłem pyszne lody. Deszcz kolejny raz pokropił. Jadąc na E chyba uciekałem przed nim, bo ciągle jechałem po suchej drodze a co jakiś czas zaczynał padać. Polną, starą drogą pojechałem do Starego Żmigrodu. Oglądnąłem zabytkowy murowany kościół. Przy kościele ostatni uczestnicy mszy rozjeżdżali się do domów. Ciekawostką był samochód osobowy, chyba Skoda, z przyczepką ozdobioną słonecznikami. W czasie jazdy, gdy samochód mnie później wyprzedzał na trasie, słoneczniki zgodnie się bujały na wybojach.
Jechałem dalej w górę doliny Iwelki, przez kolejne wsie. Po obydwu stronach doliny ciągną się dość wysokie wzgórza. Na grzbiecie nad Łękami Dukielskimi stoi kilka olbrzymich wiatraków. Gdy jechałem w ich kierunku stopniowo przestawały się kręcić. Czyli wiatr ustał. Z łagodnej przełączki zjechałem w dół do Wietrzna, leżącego w dolinie Jasiołki. Znów zaczęło padać, bardziej niż do tej pory. Koło kopalni ropy, pod obszerną wiatą przystanku zrobiłem postój na "obiad". Zanim zjadłem i obejrzałem mapę przestało padać. Postanowiłem wracać powoli w kierunku Jasła, przez pobliską Bóbrkę.
Ruszyłem i po kilkudziesięciu metrach zatrzymałem się na skrzyżowaniu, mając zamiar skręcić w lewo. Za mną nadjeżdżał samochód osobowy. Skrzyżowanie było dziwne, nie wiedziałem która droga ma pierwszeństwo. Wcześniej widziałem, że dużo samochodów jedzie drogą w prawo, na most. Patrzę w prawo, na poprzecznej jest znak "ustąp pierwszeństwa". Wychylam się, żeby zobaczyć, czy jest taki sam znak na drodze przychodzącej z lewej. Jest. Z przeciwka nic nie jedzie, więc skręcam. Ale w tym momencie mija mnie od tyłu, po lewej stronie jadący jakieś 40 km/h samochód. Nie słyszałem silnika, zobaczyłem jego przód wyjeżdżający na wysokości mojego kolana. Nawet się nie zdenerwowałem. Nie zdążyłem się odepchnąć i skręcić koła. Minął mnie o jakieś pół metra. Obydwa anioły stróże chyba musiały popracować mimo dzisiejszego święta. Czy ustawiłem się nie całkiem na środku, czy za długo gramoliłem się ze skrętem, czy za słabo sygnalizowałem skręt przy dojeździe na skrzyżowanie?.. Jak mówi poeta "to zdarzy się niedzielę, gdy myśli tak niewiele, a diabeł z nudów śpi".
Zaraz za skrzyżowaniem zaczyna się stromy podjazd w lesie, prowadzący do Muzeum Przemysłu Naftowego. Zwiedzanie zostawiłem na kiedy indziej. Miałem czas, ale byłem niewyjściowo ubrany. A poza tym... wyjaśni się na końcu relacji.
Wyjechałem z lasu do wsi. Pogoda się radykalnie zmieniła. Chmury zniknęły, zostały obłoki i piękne słońce. Wiatraki na wzgórzach między Łękami a Bóbrką ruszyły. Dalsza jazda odbywała się w prawdziwie letnią pogodę, widoczność zrobiła się prawie idealna.
Odcinek z Bóbrki do Leśniówki jest pagórkowaty i malowniczy. Spokojne wsie otoczone są zalesionymi wzgórzami. Dalej jechałem przez bardziej zabudowane tereny drogami prowadzącymi grzbietami z rozległymi widokami. Trzymając się takich grzbietów podjeżdżam nad samo Jasło.
Został tylko zjazd do miasta. Pomyślałem, że jest dość wcześnie i na liczniku nie za wiele kilometrów. Ale nie będę na siłę wydłużał trasy. Na siłę nie ma co, ale na lenistwo można. Zamiast spojrzeć na mapę w mieście pojechałem na wyczucie. Czerwona droga kieruje na Tarnów i Kraków. Po dłuższym czasie zdałem sobie sprawę, że jadę obwodnicą. Zamiast kilkuset metrów, które miałem w pewnym momencie do samochodu, zrobiłem dodatkowe kilka kilometrów.
Wycieczka była przyjemna i udana. Trasa była ciekawa i urozmaicona. Teren pagórkowaty, podjazdy łagodne i żaden nie przekraczał 100 m w pionie. Ładne krajobrazy, dużo zabytków i ciekawostek. Dużo bocianów siedzących w gniazdach i spacerujących na luzie (bo dzieci odchowane) po polach. Pogoda sprzyjała. Na trasie spotykałem wiele kapliczek z otwartymi drzwiami. Nie wiem czy ze względu na ładną pogodę, czy ze względu na dzisiejsze święto.
Na koniec największy mankament, rozczarowanie i błąd wycieczki. Kto doczytał pewnie już wie. Nie miałem ze sobą aparatu. Został w Nowym Sączu. Chwilami czułem się dosłownie jak bez ręki.


Kategoria Na cały dzień


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rlopa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]