Blog rowerowy

jaba

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:819.00 km (w terenie 72.60 km; 8.86%)
Czas w ruchu:39:34
Średnia prędkość:20.14 km/h
Maksymalna prędkość:65.92 km/h
Suma podjazdów:5910 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:48.18 km i 2h 28m
Więcej statystyk

W górę Kamienicy

  d a n e    w y j a z d u 22.30 km 0.20 km teren h Pr. śr.: km/h Pr. max:0.00 km/h Podjazdy: 80 m Rower:Marin
Poniedziałek, 10 lipca 2017 | dodano: 12.07.2017

Trasa: Nowy Sącz - Nawojowa - Frycowa - Nawojowa - [obwodnica E] Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, zanikające obłoki; temp. ok. 25°C; średni wiatr SW; średnia widoczność

Krótki wyjazd w górę doliny Kamienicy. Głównym celem było umycie roweru po wczorajszej wycieczce. Przy okazji rozruszałem mięśnie.
Nad rzeką znalazłem przyjemne miejsce. Słońce się już obniżało, nie było zbyt gorąco. Wiał dość mocny ciepły wiatr.


Kategoria Po robocie

Doły Jasielsko-Sanockie, część wschodnia

  d a n e    w y j a z d u 155.30 km 28.00 km teren 08:37 h Pr. śr.:18.02 km/h Pr. max:61.08 km/h Podjazdy:1040 m Rower:Marin
Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 25.07.2017

Dojazd: Samochód; Tarnów 7:00 - Frysztak - Krosno 8:10
Trasa: Krosno - Jabłonica Polska - Malinówka - Zmiennica - Brzozów - Humniska - os. Graby - Niebocko - Grabówka - Falejówka - Raczkowa - Dębna - Trepcza - Sanok - Płowce - grzbiet Stróżowskie Łazy (525 m) - Zagórz - Poraż - Morochów - Mokre - Wysoczany - Płonna - Karlików - Bukowsko - Nagórzany - Nowotaniec - Wola Sękowa - Odrzechowa - Mymoń - Besko - Zmysłówka - Wróblik Szl. - Widacz - Targowiska - Krosno
Dojazd: Samochód; Krosno - Frysztak - Tarnów
Pogoda: Rano podnoszące się mgły, później obłoki i niebo bez chmur; temp. 18-27°C; lekki wiatr S lub bez wiatru; średnia widoczność

Wycieczka we wschodnią część Dołów Jasielsko-Sanockich i obrzeża Pogórza Dynowskiego. Właściwie to druga część wycieczki sprzed kilku lat, która prowadziła po wschodniej części Dołów. Założeniem była jazda "od wsi do wsi", odwiedzenie dwóch pasm otaczających Niebieszczany, bez przekraczania Sanu.
Rano było dość chłodno i mglisto, po wczorajszym froncie z burzami. Wyjechałem nawet w długich spodniach, później mogłem się już przebrać w krótkie.
Pierwszy odcinek to wyjazd z Krosna. Trochę kluczyłem po pustym rano mieście. Bocznymi drogami przez wschodnie osiedla wyjeżdżam za miasto. Tutaj robię pierwszy postój koło zabytkowej kapliczki na siodle i skrzyżowaniu dróg w polach.


Mija mnie inny rowerzysta, witamy się z daleka. Ruszam polną drogą na E, do wsi Jabłonica Polska. Po przecięciu czerwonej szosy 19 do Rzeszowa wjeżdżam do centrum wsi i rozpoznaję miejsca, które mijałem na wiosennej, pieszej wycieczce jakiś czas temu. Wtedy obszedłem pętlę po grzbietach otaczających Malinówkę i Zmiennicę. Dzisiaj przejadę środkiem przez te wsie. Teren jest pagórkowaty, za Malinówką jest lekka przełęcz. Zjeżdżam do Zmiennicy, mijam zabytkowy spichlerz i zakręcam na podjazd przez pasmo oddzielające mnie od Brzozowa. Tutaj czuję, że tylne koło bije. Zatrzymuję się i oglądam oponę. Z boku jest rozcięta na około 1,5 cm, zrobiła się bulwa i widać dętkę. Niedobrze, to dopiero początek wycieczki. Wahałem się, czy nie wracać. Gdybym został bez roweru trudno byłoby dostać się do samochodu. Niezdecydowany postanowiłem jechać jeszcze kawałek i obserwować, czy dziura się nie powiększa. Po kilkudziesięciu metrach bicie niespodziewanie ustało. Coś musiało się przykleić do opony. Z jednej strony ulga, ale jednak trzeba uważać na tę oponę. Plus jest taki, że w ten sposób w ogóle dowiedziałem się o uszkodzeniu.
Podjazd prowadził przez las, po pustej drodze, z dwoma prawie płaskimi odcinkami. Zjazd do Brzozowa długi i ładny, z dobrą nawierzchnią. Przejechałem przez spokojne miasto. Na skwerze sprawdziłem znów oponę i mapę. Ruszyłem do sąsiedniej wsi Humniska. Odnalazłem i oglądnąłem z zewnątrz zabytkowy kościół pw. św. Stanisława Biskupa z XV w. Na równoległym do wsi grzbiecie jest kopalnia ropy naftowej. Wyjechałem na niego drogą naprzeciw kościoła, prowadzącą przez dolinkę z kilkoma domami. Na górze źle pojechałem prosto i trochę kluczyłem zanim znalazłem grzbietową drogę. Instalacje są rozciągnięte wzdłuż pasma, część ukryta w lesie. Widać różne budynki, magazyny, maszyny, szyby. Tutaj zbiornik na ropę, dość duży:


Grzbiet jest przecięty potokiem płynącym ze wsi Niebocko. Zjeżdżam w to miejsce, ale rezygnuję z dalszej jazdy grzbietem. Trzeba by znów podjechać. Jadę przez wsie i pola w górę tego potoku przez Niebocko i Grabówkę. Na krótkim podjeździe wyprzedzam ludzi idących do kościoła. Na szczycie pagórka jest nowy kościół, ale po drugiej stronie drogi widać ślady po starym, zabytkowym, który się spalił w 2007 r.
Jadę dalej i niedaleko zauważam przez drodze opuszczony budynek cerkwi św. Mikołaja. Nie wiedziałem o jej istnieniu. Oczywiście zatrzymałem się i oglądnąłem. To pierwsza cerkiew na trasie. Wjeżdżam na tereny przejściowe między dwoma religiami.



Wyjeżdżam na przełęcz nad wsią i zjeżdżam ładną drogą wśród pól do Falejówki. Widać kolejny grzbiet, który muszę przekroczyć, żeby dostać się do doliny Sanu.


Zjazd do Falejówki i kapliczka przy tej drodze:



W Raczkowej odbijam na boczną drogę i dość stromo, szutrówką podjeżdżam na falistą przełęcz. Mijam krzyż i szukam zjazdu do doliny Dębnej.



Jadę po śladach ciągników w dół. Droga jest trochę zarośnięta i błotnista. Ślady rozchodzą się po polankach i do małych poręb. Trzeba się przebijać bez drogi. Jary mają strome skarpy, ale po kilkuset metrach po śladach jakiejś dawnej drogi dołączam do uczęszczanej. Droga schodzi do dna jaru i przez następny odcinek jadę całkiem wygodnie szerokim korytem potoku. Trochę dalej zaczynają się łąki i dochodzą z różnych stron używane przez leśników drogi. Szeroką, rozjeżdżona przez maszyny drogą jadę w dół pustej doliny z łąkami. Nawierzchnia raz jest błotnista, raz zaschnięta na skorupę. Od pierwszych domów jest już lepsza droga i wąskim asfaltem zjeżdżam do głównej szosu wzdłuż Sanu.
Ten odcinek jest zupełną odmianą. Kręta, pusta, szeroka dolina wzdłuż rzeki. Dobry asfalt i prawie zerowy ruch. W prześwitach między zaroślami widzę szeroki San. Kolor wody jest lekko zielony. Od czasu do czasu bezgłośnie płyną rzeką pontony i kajaki. Zatrzymuję się pod krzyżem, żeby coś wypić, sprawdzić mapę i przebrać spodnie na krótkie. Robi się gorąco.


San robi zakole wokół znajdującego się na drugim brzegu Międzybrodzia. Przełom kończy się dla mnie niewielkim podjazdem do wsi Trepcza. Zatrzymuję się przy dawnej murowanej cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny z 1807 r., obecnie jest to nieużywany kościół.


Szybko zjeżdżam do Sanoka. Tam trafiam nad Sanem na objazdy związane z jakąś imprezą, chyba w skansenie. Przejeżdżam przez miasto, robię małe zakupy i uciekam znów w boczne, mało uczęszczane miejsca. Jadę na pasmo wzgórz na SW od Sanoka. Boczną drogą przez pola jadę do Płowców i tutaj odnajduję polną drogę na grzbiet. Droga ma dobre do jazdy nachylenie i twardą nawierzchnię. Powoli nabieram wysokości. Mijam dwóch ludzi na motokrosach. Coś majstrują przy jednym motorze. Jadę dalej i zatrzymuję się przy granicy lasu.


Jest gorąco. Chwile odpoczywam i ruszam do lasu. Nadal jest podjazd, ale zaczynają się schody. Jest dużo śliskiego błota. Prawie nie da się jechać. Trudno utrzymać równowagę. Trochę jadę, trochę pcham. Na grzbiecie nadal jest błoto. Wymieszane z trawą, igliwiem i liśćmi oblepia koła, hamulce i widełki. Nie można prawie pchać, do tego buty też się ślizgają. Widzę, że ten odcinek zajmie dużo czasu, ale postanawiam trzymać się grzbietu. Chwilami pojawiają się po prawej stronie, od wsi Niebieszczany pola. Wtedy jest na drodze trochę trawy i można jechać. Na największej polanie mijam stojący samochód terenowy i kłada.
Walka z błotem trwa długo, ale drogi ubywa. Wydostaję się na odkryty teren z łąkami. Piękne miejsce widokowe, w dodatku nie ma tu błota. Robię postój na obiad i zasłużone piwo. Na mapie jest w tym miejscu oznaczona wysokość 525 m.
Rower na tym etapie wyglądał tak:


Za to widoki na Góry Sanocko-Turczańskie wynagradzają trud przeprawy. Widać nawet chyba wśród lasów jasny punkt ruin klasztoru z Zagórzu.



Zjeżdżam przez łąki. Nie ma tutaj błota, ale gdy tylko zaczyna się zacieniony teren droga robi się wilgotna. Niżej w lesie jest jeszcze trochę błota, ale to krótkie odcinki w dodatku na zjeździe. Mijam kolejnych dwóch motocyklistów a trochę niżej znów terenówkę z kładem (tych samych?). Zjazd jest przyjemny, przy okazji pozbywam się z roweru części błota. Docieram do pierwszych osiedli Zagórza i jest asfalt. Po chwili dołączam do jadącego wolno sznura samochodów na głównej szosie w Bieszczady. Trochę mój rower nie pasuje do czystych, błyszczących w słońcu samochodów. To tylko kilkaset metrów i znów odbijam w boczną drogę wzdłuż Osławy.
Szybko mijam Zagórz. Droga wzdłuż Osławy nie idzie jednak cały czas wzdłuż rzeki. Linia kolejowa musi, więc idzie. A ja, za szosą, odbijam w boczną dolinę do Poraża. Mijam tę ładną i zadbaną miejscowość. W centrum trwa jakiś jarmark czy festyn. Stopniowo podjeżdżam na przełęcz, gdzie jest rozwidlenie do Niebieszczan. Ja wracam do doliny Osławy zjazdem przez Morochów. Wypatruję cerkwi, ale nie widać jej z drogi. Widzę jakieś oznaczenie, chyba krzyż i hamuję. Do cerkwi jest ostry, ale krótki podjazd.
Cerkiew Spotkania Pańskiego w Morochowie:




Znów jadę doliną Osławy. Dobry asfalt, prawie bez ruchu samochodowego. W Mokrem zatrzymuję się przy otwartym sklepie (nie było ich dużo na trasie). Kupuję wodę i loda. Jedząc loda rozmawiam ze starszym człowiekiem. Pyta o moją trasę. Na liczniku mam 99 km, do Krosna pozostało na oko 50-60. Przy okazji patrzę na zegarek i widzę, że jest dość późno. Trzeba wracać najprostszą drogą. Pytam jeszcze o odległość do skrzyżowania na Bukowsko, jakieś 10 km.
Mijam kolejne po Sanie malownicze zakole rzeki. Rzeka, kolej, starodawna linia telefoniczna i szosa muszą się zmieścić.


Za Wysoczanami zaczynają się tereny wysiedlonych po wojnie małych wsi. Na mapie pojawiają się nazwy w nawiasach (Kożuszne, Płonna), dawne PGR-y (Płonna i Karlików). Teren jest pofalowany, ze skomplikowanymi, niewysokimi grzbietami. Szosa ignoruje zawiłe doliny potoków i idzie po grzbietach i zboczach. Jest dużo niewielkich podjazdów i zjazdów. Mijają mnie grupki samochodów jadących do i z Bieszczad. Na grzbiecie po lewej kręcą się wiatraki.


Ostre słońce mocno przygrzewa prosto w twarz. Tak będzie aż do Krosna, i prawie aż do jego zachodu.
Mijam Bukowsko z festynem, już trzecim po Sanoku i Porażu. Kolejne wsie są bardziej zaludnione i rozbudowane. Pasie się dużo krów. Na wzgórzach nadal wiatraki.
Za Odrzechową przecinam odnogę zalewu na Wisłoku. Aby uniknąć czerwonej szosy do Krosna jadę ładnym zjazdem na Besko i szukam bocznych dróg wzdłuż linii kolejowej. Udaje mi się przemknąć spokojnymi drogami przez kilka wsi. Mijam znów wiatraki, całkiem blisko.
Wjazd do Krosna od Targowisk prowadzi przez kilka kilometrów zupełnie pustymi polami, bez żadnych zabudowań. Nagle pojawiają się jakieś zakłady i już jest miasto. Dobry wariant na wjazd czy wyjazd z Krosna na rowerze.
Dość łatwo odnajduję mój parking. Pakuję brudny rower i ruszam do domu. Słońce zachodzi i jeszcze przez jakiś czas świeci mi w oczy.
Poznałem ciekawe tereny na rower i może na turystykę pieszą. Musiałem odpuścić pasmo rozdzielające Niebieszczany i Bukowsko. Rozległe obniżenia między kolejnymi trzema pasmami Pogórza Bukowskiego też są ciekawe. Jest dużo widokowych odkrytych łąk, polnych dróg, miejscach po dawnych wsiach. Więcej pustych przestrzeni w porównaniu do okolic Tarnowa i Sącza.
To była rowerowa i intensywna niedziela. Tylko jeden dzień, ale dużo wrażeń.



Kategoria Na cały dzień

Dolina Szklarki

  d a n e    w y j a z d u 61.90 km 6.70 km teren 02:50 h Pr. śr.:21.85 km/h Pr. max:65.92 km/h Podjazdy:640 m Rower:Marin
Czwartek, 6 lipca 2017 | dodano: 06.07.2017

Trasa: Nowy Sącz - Kamionka Wlk. - Królowa Polska - Królowa Grn. - Bogusza - przeł. n/Boguszą (ok. 580 m) [stokówka] - przeł. pod Działem [żółty szlak] - dol. Szklarki - przeł pod Sterminą (ok. 580 m) - Polany - Kamianna - przeł. (ok. 680 m) - Kotów - Łabowa - Nawojowa - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, obłoki; temp. 23-20°C; lekki wiatr W, później bez wiatru; średnia widoczność

Wyjazd w Pasmo Czerszli i Tokarni z przejazdem przez nieznaną drogę leśną między leśniczówką Wołoszczyny a Polanami. Pogoda dobra do jazdy.
Dojazd na przełęcz nad Boguszą w dobrym tempie, z wiatrem. Przed remontowanym mostem w Królowej Górnej robią nową nawierzchnię. Asfalt jest zerwany a droga polana wodą. Zamiast kurzu jest trochę chlapiącego błota.
Z przełęczy jadę leśną stokówką. Dawno tędy nie jechałem. Miejscami jest trochę wilgoci po nocnych opadach. Jedzie się bardzo przyjemnie. Mijam plac na rozstaju dróg i zjeżdżam jeszcze trochę w dół asfaltem do kolejnego skrzyżowania. Tutaj zaczynam podjazd. Droga jest dobra, wznosi się łagodnie. Mijam polanę z leśniczówką. Widać z daleka ule i dwa spacerujące po łące bociany. Trochę wyżej stoi samochód i ktoś ciągnikiem kosi łąkę. Poniżej drogi jest staw. Robię nawrót z lewo i wkrótce, dość niespodziewanie jestem na kolejnym placu, na raczej płaskiej przełęczy.
Zjeżdżam wzdłuż potoku pod Pasieczną, idealnie równą szutrówką. Jedzie się prawie jak po asfalcie. Nachylenie w sam raz, nie trzeba hamować, prędkość utrzymuje się w granicach 40-50 km/h. Do tego łagodne łuki zmieniające co jakiś czas widok. Po prawej płynie potok, czasem skarpa zbliża się do samej drogi i można rzucić okiem w urwisko. Po bardziej stromym odcinku dojeżdżam do placu drzewnego w dolinie, przy szosie.
Powrót przez przełęcz nad Kotowem. Droga pusta, dolina spokojna i cicha, dobry asfalt. Później już tradycyjna, szybka jazda w doł, do Sącza.
Dłuższa trasa, nazbierało się trochę podjazdów. Dobrze się jechało.


Kategoria Po robocie

Wzgórza nad Sączem

  d a n e    w y j a z d u 29.50 km 8.60 km teren 01:35 h Pr. śr.:18.63 km/h Pr. max:50.27 km/h Podjazdy:340 m Rower:Marin
Środa, 5 lipca 2017 | dodano: 05.07.2017

Trasa: Nowy Sącz - Nawojowa - Żeleźnikowa Mł. [droga leśna w górę doliny] - polana na grzbiecie (ok. 640 m) - os. Wzgórza Popowskie - Żeleźnikowa Wlk., kościół - Biegonice [drogi nad Dunajcem] - dz. Wólki - Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie zmienne, najpierw słonecznie, później ciemne chmury z W; temp. 24°C; bez wiatru; średnia widoczność

Początkowo miałem jechać na dłuższą wycieczkę w Pasmo Czerszli i Tokarni, ale pogoda była niepewna, pod wieczór miało padać. Wybrałem więc bliższą opcję z odcinkami terenowymi - Żeleźnikowe Mała i Wielka przez Wzgórza Popowskie.
Wyjazd na górę leśną, wysuszoną stokówką, bez problemów. Z polany na górze pojechałem trawersem sąsiedniej doliny w kierunku widocznego grzbietu. Okazało się, że droga jest dobrze poprowadzona i bez większego wysiłku można się tam przedostać. Prawdopodobnie prowadzi dalej na kolejny grzbiet nad Popowicami. Trzeba to kiedyś połączyć w jedną trasę.
Zjazd odkrytym, widokowym grzbietem z rozległymi widokami. Było nadal słonecznie, ale od zachodu nadchodziły ciemne chmury. Później był terenowy zjazd lasem po śladach motorów. Mimo suszy było tutaj trochę wilgoci i miejscami błota, podłoże gliniaste. W końcu wyjechałem inaczej niż zwykle - niżej, prawie pod kościołem. Nowa droga, całkiem przyjemna dzięki długiemu, łagodnemu zjazdowi przez las.
Szosą w dół szybko dotarłem do Biegonic i postanowiłem jechać przez pola nad Dunajcem. Chmury się zbliżały, ale powinienem zdążyć. W polach sucho i twardo, jechało się szybko. Kluczyłem dość długo po polach i później po uliczkach Wólek. W końcu fajnym podjazdem na skarpę koło ogródków działkowych dojechałem do domu.
Lekki deszcz zaczął padać jakieś 10 minut po przyjeździe.


Kategoria Po robocie

Wysokie

  d a n e    w y j a z d u 33.20 km 2.80 km teren 01:45 h Pr. śr.:18.97 km/h Pr. max:57.46 km/h Podjazdy:340 m Rower:Marin
Wtorek, 4 lipca 2017 | dodano: 04.07.2017

Trasa: Nowy Sącz - Chełmiec - Biczyce Grn. - Wysokie, parking (ok. 640 m) [grzbiet w kierunku Sośliny] - os. Zadziele - Brzezna - Niskowa - Chełmiec - Nowy Sącz
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, ciemne chmury, okresami słonecznie; temp. 22-20°C; bez wiatru; średnia widoczność

Wyjazd na Wysokie i powrót przez dolinę Brzeznej. Gdy wyjeżdżałem z miasta nad grzbietem Wysokiego wisiała ciemna chmura, jednak nie padało.
Podczas zjazdu do doliny odbiłem w lesie na lewo i później przez jakiś czas jechałem dnem doliny, kilka razy przecinając potok. Tutaj przy drodze znalazłem pierwsze większe grzyby w tym sezonie. Nie wiem czy są jadalne.


Widok na dolinę Brzeźnianki z jej górnej części:


Zjazd doliną jak zwykle przyjemny i urozmaicony. W górnej części po łataniu dziur pozostało trochę gryzu i trzeba było uważać.
Jadąc krawędzią Kotliny Sądeckiej odbiłem wśród zbożowych pól do kapliczki koło Niskowej. Kapliczka z zeszłym roku była wyremontowana, zdjęcie jest w tej relacji. Teraz wygląda tak:


Kategoria Po robocie

Wzdłuż Kamienicy

  d a n e    w y j a z d u 45.80 km 1.00 km teren 02:15 h Pr. śr.:20.36 km/h Pr. max:51.91 km/h Podjazdy:210 m Rower:Marin
Poniedziałek, 3 lipca 2017 | dodano: 03.07.2017

Trasa: Nowy Sącz - Nawojowa - Łabowa - Nawojowa - [obwodnica E] Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie częściowe, okresowo słonecznie; temp. 22-19°C; lekki wiatr NW; średnia widoczność

W planie miałem mycie roweru po ostatniej deszczowej wycieczce. Wybrałem więc trasę wzdłuż rzeki - Kamienicy. Ponieważ często tamtędy jeżdżę postanowiłem dla urozmaicenia pokręcić się po nieodwiedzanych, bocznych osiedlowych dróżkach po obydwu stronach potoku.
Najpierw przejechałem przez osiedla Nawojowej okrążając od tyłu dwór. Wyjechałem koło sklepu przed odbiciem na Frycową.
Później podjechałem kawałek główną szosą w okolice parkingu. Trochę przed nim odbiłem w drogę w zarośla i dojechałem do szerokiego koryta potoku. Rosną tutaj na kamieniach małe wierzby i jakieś nieznane mi rośliny. Oprócz tego trochę traw i kwiatów. Opłukałem z grubsza rower. Rozglądnąłem się po okolicy. Jest tutaj kilka brodów i kładka do domów po drugiej stronie.


Przez parking wyjechałem na szosę. Niedługo odbiłem do doliny Czaczowca i łącznikiem, dość wysoko ponad doliną Kamienicy dostałem się do doliny kolejnego potoku - Składziszczańskiego. Dalej tą samą stroną rzeki do Łabowej. Po drodze oglądnąłem zabytkową drewnianą cerkiew w Maciejowej. Nigdy chyba tutaj nie byłem.
Na kolejnym odcinku do Łabowej wyprzedziły mnie 3 lecące nisko i bardzo wolno w kluczu samoloty, chyba cywilne. Trochę dziwne.
W Łabowej osiedlowymi drogami jechałem dokąd się dało, czyli do murowanej, nieużywanej teraz cerkwi na skraju pól. Ładne, spokojne i trochę smutne miejsce. Zatrzymałem się i nasmarowałem rower po umyciu.
Wracałem główną drogą. W Nawojowej odwiedziłem jeszcze kilka bocznych dróg. Niektóre były ślepe, niektóre powalały wrócić na szosę w innym miejscu.
Wyjazd całkiem ciekawy, mimo pozornie znanych terenów. Zawsze można zobaczyć coś nowego. Czasem wystarczy jechać drugą stroną rzeki albo równolegle do głównej szosy...


Kategoria Po robocie

Do krzyża

  d a n e    w y j a z d u 21.80 km 0.00 km teren 00:56 h Pr. śr.:23.36 km/h Pr. max:40.00 km/h Podjazdy: 80 m Rower:Matrix
Sobota, 1 lipca 2017 | dodano: 03.07.2017

Trasa: Tarnów - Skrzyszów [dol. Wątoku] - os. Olszyna - krzyż - os. Olszyna [droga nad Skrzyszowem] - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, obłoki i chmury; temp. 23-20°C; lekki wiatr SW, słabnący; dobra widoczność

Dokładna kopia wczorajszej trasy. Dzisiaj było chłodniej. Wieczór spokojny, nie spotykam prawie samochodów ani ludzi.


W drodze powrotnej spotkałem 2 bociany, te same co wczoraj.
Jadę pod słońce, które przed zachodem chowa się za ciemną chmurę.


Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili