Dzwonkówka
d a n e w y j a z d u
77.50 km
14.60 km teren
04:48 h
Pr. śr.:16.15 km/h
Pr. max:43.09 km/h
Podjazdy:1100 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - Stary Sącz - Gołkowice - Skrudzina - dol. Jaworzynki - przeł. między Skałką a Jasiennikiem (ok. 1100 m) - przeł. przed Rokitą - przeł. Przysłop (832 m) - Dzwonkówka [trawers] (ok. 960 m) [szlak żółty] - Jaworzynka [trawers] (ok. 920 m) [szlak zielony] - Tylmanowa - Zabrzeż - Łącko - Jazowsko - Kadcza - Podegrodzie - Stadła - Świniarsko - Chełmiec - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, bezchmurnie, temp. 30-20°C, lekki wiatr W, średnia widoczność
Trudniejsza wycieczka górska w Pasmo Radziejowej. Dzień gorący i słoneczny.
Do nabrania wysokości wykorzystałem klasyczną drogę leśną na Przehybę. Jadąc przez Skrudzinę i Gaboń powoli nabierałem wysokości i przyzwyczajałem się do podjazdu. W lesie już ostrzej do góry. Przede mną jechał młody chłopak, chyba na rowerze szosowym. Zniknął mi dość szybko a ja skupiłem się na walce z podjazdem. Mijałem ludzi schodzących w dół ze spaceru po lesie. Dość często zatrzymywałem się, żeby chwilę odpocząć i napić się wody. Forma raczej słaba...
Na wyjeździe z doliny mignął mi gdzieś z przodu towarzysz podjazdu. Nie mogłem go dogonić, ale co jakiś czas miałem go w zasięgu wzroku.
Zatrzymałem się przy kamieniu św. Kingi. Tutaj odbijałem z drogi na Przehybę. Po odpoczynku wydrapałem się na przełęcz pod Skałką.
Po dłuższym, chwilami mocno kamienistym zjeździe znalazłem się w okolicach przełęczy Przysłop. Grzbiet (i szlak pieszy) idzie tutaj przez kilka hopek. Na przełęczy kilka gospodarstw, ludzie krzątający się przy domach. Na mojej trasie teraz stromy szczyt Dzwonkówki. Początkowo jadę polną drogą po piachu, później po kamieniach, później trawersem, skrajem lasu. Nie da się jechać, z trudem pcham rower. Przy skrzyżowaniu ze szlakiem żółtym robię postój. Jem batona, popijam wodą, czuję osłabienie. Atakują muchy i gzy.
Teraz można już jechać. Mijam turystę odpoczywającego przy ścieżce. Wyjeżdżam na podszczytową polanę.
Trasa prowadząca grzbietem w kierunku Jaworzynki i Koziarza jest mocno pofalowana, miejscami zarośnięta, są miejsca strome i kamieniste, nie nadające się dla mnie do jazdy. Góra - dól, las polana, osiedle. Przejeżdżając przez osiedle Złotne (chyba) mijam samochód terenowy i wóz drabiniasty. Młodszy z idących za wozem mężczyzn rozmawia ze mną chwilę - skąd i dokąd jadę itd. Powyżej osiedla napotykam spowalniacze w postaci rosnących nad drogą borówek. Pyszne.
Widok w kierunku najwyższych partii pasma:
Widzę, że jest już późno i sił coraz mniej. Jadę dalej, zdając sobie sprawę, że nie dojadę raczej do końca grzbietu. Spotykam trójkę turystów w tym małego chłopca.
Widok na Pieniny i majaczące Tatry:
Po dłuższym podjeździe przez pola docieram pod Jaworzynkę. Odchodzi tutaj w dół szlak do doliny Dunajca, do Tylmanowej. Nie chcę tam jeszcze zjeżdżać, ale na Jaworzynce gubię szlak i chcąc, nie chcąc jednak zjeżdżam. Długo w dół. Zmienne nachylenie. W większości da się jechać. Obręcze się grzeją, dłonie się męczą, widoki się zmieniają, wysokości szybko ubywa. Dojeżdżam do pól nad doliną. Słońce zachodzi ładnie oświetlając zbocza. Widać Gorce za rzeką.
Bardzo stromy odcinek poniżej tego miejsca pokonuję na piechotę. Przejeżdżam przez pola i osiedla, kładka i jestem na głównej szosie. Teraz już tylko szosowy powrót, płasko, wzdłuż Dunajca. Jadę średnim tempem na jakie pozwala mi zmęczenie. Rozglądam się za wodą, która mi się już dawno skończyła. Wraz ze zmrokiem, bez wody, docieram do domu.
Nie udało się zrealizować planu w całości, ale spędziłem kilka godzin w górach. Dzisiejsza trasa przypomniała mi, że góry to góry i mogą dać w kość, ale też uraczyć kalejdoskopem pięknych miejsc i transem wędrowania.
Kategoria Po robocie
komentarze