Blog rowerowy

jaba

Velky Sulin

  d a n e    w y j a z d u 88.30 km 10.20 km teren 04:13 h Pr. śr.:20.94 km/h Pr. max:61.65 km/h Podjazdy:560 m Rower:Marin
Środa, 18 lipca 2012 | dodano: 18.07.2012

Trasa: Nowy Sącz - Barcice - Rytro - Młodów - Piwniczna - Mnišek n/Popradom - Kače - Medzibrodie - Závodie - Veľký Sulín - Doštená [zielony szlak] - Osly (859 m) [szlak żółty] - przeł. Vabec (750 m) - Kremná - Hraničné - Mnišek n/Popradom - Piwniczna - Młodów - Rytro - Barcice - Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie całkowite, stopniowe rozpogodzenie, słońce i obłoki, temp. 23-18°C, średni wiatr W, później bezwietrznie, dobra widoczność

Po dwóch dniach o zmiennej pogodzie z przelotnymi opadami dzisiaj miało być lepiej - trochę chmur, ale bez opadów. Postanowiłem jechać w dolinę Popradu, ale trochę dalej, stroną słowacką do wsi Sulin. Stamtąd aż się prosiło jechać w górę potoku i przeskoczyć przez grzbiet do wsi Hranicne i wracać przez Mniszek. Plan był ciekawy, pojechałem.
Wyjazd z miasta w sznurze samochodów. Jechałem dłuższy czas za jakimś rowerzystą. Niezbyt szybko, ale trochę wiało i sam jechałbym pewnie z prędkością niewiele większą. Oprócz wiatru było dużo szarych chmur. Droga do Piwnicznej znana. Jechałem główną drogą, aby mieć jak najwięcej czasu na Słowacji, na nieznane fragmenty trasy.
Droga do Mniszka jest przejezdna. Nadal jest kilka zwężeń, ale samochody mogą jeździć. W Mniszku Słowacy zrobili odcinek nowego asfaltu. Zaraz za granicą odbiłem w kierunku Popradu. Nad rzeką widać przygotowania do budowy mostu. Gdy most powstanie dotychczasowa droga z osuwiskami będzie już potrzebna tylko jako dojazd do nielicznych gospodarstw.
Teraz miałem jechać dłuższy czas wzdłuż Popradu, po słowackiej stronie. Po kilkuset metrach dojeżdżając do wsi Kacze na lekkim zjeździe mijam kilkunastoosobowy peleton dzieci. Jechały w przeciwnym kierunku.
Wąska dróżka łączy małe osiedla. Zabudowa osiedli jest zwarta, więc każde mija się w minutę. Jest dużo starych drewnianych domów i budynków gospodarczych. Są dobrze utrzymane i na bieżąco remontowane. Pomiędzy osiedlami puste pola, pastwiska, las, nadrzeczne nieużytki. Za rzeką widać polskie zabudowania, szosę i linię kolejową, słychać samochody i pociągi. Ale tutaj jest spokojnie i pusto. Droga ma różne nawierzchnie. Od nowego asfaltu, przez stary i zniszczony do szutrówki z kałużami i błotem, rozdeptanym przez bydło.


Krowy koło wsi Medzibrodie:


Współczesna kapliczka nad Popradem, połączona ze źródłem. Woda dobra.


Dojeżdżam do wsi Sulin i skręcam w dolinę potoku Sulińskiego. Wieś mimo przymiotnika Wielki jest mała, ale w centrum położonym u zbiegu potoków jest wszystko co potrzeba: sklep, knajpa, malutka remiza, kościół i cmentarz. Wąską asfaltową dróżką, pomiędzy starymi domami i spichlerzami jadę w górę bocznego dopływu - Potoku Doszteńskiego. Widać ślady po powodziach. Są nowe, szersze od drogi mostki i nowa nawierzchnia na dojazdach do nich.
Nawrót serpentyną w prawo rozpoczyna podjazd na grzbiet. Opuszczam dolinę i przez pola jadę w kierunku górnej części wsi - Doszteny.


W rzeczywistości nie jest to typowa wieś, ale duże gospodarstwo hodowlane. Jest czynne o czym świadczy zapach i wypasione wokół pastwiska. Mijam pastwisko ze stadem młodych krówek, mijam gospodarstwo. Tutaj kończy się asfalt i jedzie się po niezbyt stromej kamienistej drodze. Trzeba się przyłożyć, ale podjazd jest fajny. Na wyrównaniu już nie ma kamieni ale jest błoto rozdeptane przez krowy. Jestem prawie na grzbiecie. Pogoda się wyklarowała w sam raz na widoki:


Według planu miałem tylko wyjechać na grzbiet i zjechać na drugą stronę... Ale jak odpuścić takie tereny. Słońce jest wysoko więc jadę na S, do głównego grzbietu.

"Oprócz błękitnego nieba...":



Dolina Potoku Doszteńskiego a w dali Pasmo Jaworzyny z Pustą Wielką:



Po błotnistym leśno-łąkowym podjeździe jestem na głównym grzbiecie u zbiegu szlaków. Miejsce na mapie jest opisane jako Osly. Kapliczka na skrzyżowaniu szlaków:


Odpoczywam, jem batona i piję. Teraz muszę dostać się na przełęcz Vabec z szosą Lubownia - Mniszek. Jadę lasem, zółtym szlakiem. Droga trawersuje pośrednie szczyty, więc jedzie się dość sprawnie, bez stromych podjazdów i zjazdów. Jest trochę błota, ale to raczej takie zamulenia naniesione przez wodę na twarde podłoże. W końcu wyjeżdżam na łąki. Widok na Góry Lewockie przepełnił mój dzisiejszy limit wrażeń rowerowego turysty.

Stara Lubownia i Jakubany:


Z przełęczy zjazd dość szybki, choć nie miałem pewności na zakrętach. Można było szybciej. W Piwnicznej zrobiłem krótki postój na rynku. Szybki drugi baton, dopiłem wodę i dalej w drogę.
Nie spodziewałem się, że trasa będzie taka długa. Świeżo umyty rower przyciąga błoto, więc na wycieczce pojawił się solidny terenowy odcinek. Rower ubłocony, ale dla takiej ładnej trasy było warto. Zresztą pod świeżym błotem jest przecież czysty, bo go niedawno umyłem...
Nie spodziewałem się też takiej poprawy pogody, takich pięknych terenów i widoków. Kondycja też w miarę dopisała.

Jeszcze szlaczek z Górami Lewockimi:


Kategoria Po robocie


komentarze
Petroslavrz
| 20:35 czwartek, 19 lipca 2012 | linkuj W 2007 dojechałem do Jakubanów, ale dalej bałem się pojechać w Lewockie samemu, jednak to kiedyś był poligon wojskowy, a było późno. Do dziś się tam nie wybrałem.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ajaje
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]