Dąbrowska Góra i Łężek
d a n e w y j a z d u
40.60 km
1.50 km teren
02:08 h
Pr. śr.:19.03 km/h
Pr. max:60.52 km/h
Podjazdy:530 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - ul. Zdrojowa - os. Klimkówka - Dąbrowska Góra (583 m) - Kurów - most na Dunajcu - Biała Woda - Zawadka (ok. 460 m) - Chomranice - Marcinkowice - Łężek (350 m) - Rdziostów (ok. 370 m) - dz. Helena - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, nieliczne chmury na horyzoncie, temp. 22-18°C, lekki wiatr N, później bezwietrznie, słaba widoczność
Dzisiaj wycieczka po wzgórzach nad Dunajcem poniżej Nowego Sącza. Pogoda bardzo dobra. Chłodniej, bez upału. Ostre słońce, ale na dalsze odległości widoczność słaba.
Najpierw wyjazd na dość rzadko odwiedzaną przeze mnie Dąbrowską Górę. Z płaskiego grzbietu nad Ubiadem na sam szczyt wjeżdża się stromo asfaltowo-betonowo-szutrową drogą. Przy drodze jest nowa droga krzyżowa. Zauważyłem 2 pośrednie stacje plus główny krzyż pod szczytem. Na szczycie oryginalny mały triangul, dokoła wykoszona równo trawa. Zjeżdżałem jak zwykle przez las. Podłoże nadal bardzo suche mimo nocnych opadów. Tylna opona zsuwa się bokiem na bardziej stromych odcinkach. Dużo luźnych kamieni. Zrzuciło mnie do granicy lasu koło jaru potoczku, który z zeszłym roku spowodował osuwisko szosy 975.
Niespodziewane widoki z tego miejsca:
Na zbliżeniu widać Kurowską Górę (402 m) a za nią zalesiony masyw Gródka nad Sączem, już po drugiej stronie Dunajca:
Nie chcąc jeździć po uprawnych łąkach, przez las dotarłem do szosy. Przejechałem przez osuwisko i zjechałem boczną dróżką do Kurowa. Dalej na most i przed parkingiem, drogą z dziurkowanych płyt betonowych mocno do góry, na zbocza Białowodzkiej Góry. Niestety nie udało mi się przejechać górną z dwóch dróg. Szybko zrzuciło mnie do dolnej, którą już znałem. Górna została na inny raz, ale będę ją atakował od strony Zawadki.
Trawers stoków przez rozrzucone na stoku gospodarstwa wśród sadów. Później dość sprawnie pokonany podjazd na przełęcz między Białowodzką Górą a Chełmem. Szybki zjazd dobrym asfaltem do doliny Smolnika w promieniach zachodzącego słońca.
W Marcinkowicach miałem jeszcze w planie jedno małe wzgórze wznoszące się nad Dunajcem. Jest niewysokie, ale charakterystyczne. Widać je z szosy w dolinie, na szczycie rośnie samotne drzewo. Udało mi się bez problemów tam trafić. Podjazd krótki choć stromy. Ładne widoki, ale za ciemno było już na zdjęcia.
Fajna, niedługa, ale bardzo urozmaicona trasa. Nazbierało się 530 metrów podjazdów. Zjazdy w większości strome i krótkie, nie pozwalały niestety dobrze wykorzystać zgromadzonej energii potencjalnej. Ale taka była właśnie specyfika dzisiejszej trasy.
Kategoria Po robocie