Blog rowerowy

jaba

Pińczów

  d a n e    w y j a z d u 113.10 km 14.70 km teren 05:52 h Pr. śr.:19.28 km/h Pr. max:59.64 km/h Podjazdy:270 m Rower:Marin
Niedziela, 7 lipca 2019 | dodano: 11.07.2019

Dojazd: Mój samochód; Tarnów - Ujście Jezuickie
Trasa: Ujście Jezuickie, przystań promu [prom na Wiśle] - Opatowiec - Rzemienowice - Trębaczów - Nowa Wieś - Charbinowice - Zagajów - Krzyż - Czarnocin - Mękarzowice - os. Podlesie - Kostrzeszyn - os. Górki Kostrzeszyńskie - Zagaje Stradowskie - Wola Chroberska - Chroberz, skrz. - Młodzawy Małe - Młodzawy Duże - Skrzypiów - Pińczów [szlak niebieski] - Bogucice II - Grochowiska - Las Winiarski - Oleszki - Biniątki - Chotelek - Wolica- Hołudza - Gluzy - Chotel Czerwony - rez. Przęślin - Wiślica - Koniecmosty - Kuchary - Ostrów - Ksany - Opatowiec [prom na Wiśle] - Ujście Jezuickie, przystań promu
Dojazd: Mój samochód; Ujście Jezuickie - Tarnów
Pogoda: Zmienne zachmurzenie, słonecznie, okresami zachmurzenie całkowite; temp. 22-20°C; średni wiatr NW; średnia widoczność

Wyjazd w nowe tereny za Wisłą, do Nicki Nidziańskiej. Pogoda dobra do jazdy, bez upału, nawet chwilami trochę chłodno. Punkt wyjazdowy to parking przy promie przez Wisłę w Ujściu Jezuickim. Dojazd samochodem na miejsce trochę się przedłużył przez przebudowę N obwodnicy Tarnowa. Przejazd przez Klikową był zamknięty.
Przeprawiłem się przez Wisłę, a właściwie przez Dunajec i Wisłę, bo prom kursuje u samego połączenia tych rzek. Na start był podjazd na rynek Opatowca. Tam siadam na ławce i planuję trasę. Po krótkim namyśle obieram kierunek na Pińczów, dalej się zobaczy.
Po kilku kilometrach w kierunku N, na Wiślicę, w lesie odbijam na NW i trzymam się tego kierunku. Jadę przez lasy, pola i osiedla. jest cicho, spokojnie, nie widać ludzi. Osiedla są małe i pomiędzy nimi puste, niezabudowane odcinki. Droga często zmienia kierunek, są łagodne pagórki, nie ma monotonii. W pewnym momencie drogą przede mną idzie sarna z młodym. Na początku mnie nie widzą, ale gdy się zbliżyłem zaczęły uciekać w zboże. Od Trębaczowa próbuję jechać krótki odcinek terenowymi drogami. Da się, chociaż nie mam czasu, żeby skupiać się na takiej jeździe.
Tak dociera do Czarnocina, gdzie zaczynają się większe wzniesienia. To rejon Garbu Wodzisławłskiego. Podjazdy i zjazdy są całkiem strome, na zjeździe osiągam nawet prawie 60 km/h. W Mękarzowicach mam wjechać w teren. Skręcam koło przystanku. Droga co prawda asfaltowa, ale za ostatnimi domami już gruntowa. Nad wsią, przy plantacji leszczyny, robię krótki postój.


Jadę przez malownicze pola. Krajobraz taki, jak na zdjęciach z Ponidzia. Ładnie. Drogi pyliste lub wyboiste, dość strome. Wyjeżdżam na asfalt w jakimś nieplanowanym miejscu. Orientuje się przez chwilę i asfaltowym podjazdem jadę do Kostrzeszyna. Właściwa droga z Mękarzowic była następną za przystankiem. Teraz jadę wzdłuż Garbu, troch zjeżdżając i podjeżdżając, oscylując do wysokości 300 m. Są widoki na pobliskie pola i odległe łagodne grzbiety.
W Zagajach Stradowskich zaczyna się dłuższy zjazd lasem. W Woli Chroberskiej zatrzymuję się obok ogrodzonej łąki z roślinnością stepową. Takie ekosystemy są charakterystyczne dla tych terenów. Niestety zanikają przez zaniechanie wypasu, zarastanie i zalesianie.


Mimo zjazdu nie jestem jeszcze w dolinie Nidy. Muszę przeskoczyć kolejny, dość stromy grzbiet. Za to później długi i szybki zjazd do szosy równoległej do Nidy. Jadę dość monotonnie, pod wiatr do Pińczowa. Po drodze niewielkie podjazdy. Widać ładne skarpy i jary nad płaska doliną.
W Pińczowie zatrzymuję się na rynku. Robię dodatkowe zakupy, jem, piję. Po mieście krąży dość dużo ludzie, nawet jakaś zorganizowana wycieczka. Następne odcinek wycieczki będzie prowadził w kierunku Buska, mniej więcej niebieskim szlakiem pieszym. Teren zaraz za miastem nazywa się Góry Pińczowskie. Rzeczywiście po odbiciu z szosy wylotowej muszę pchać rower wąską, stromą ścieżką. Wychodzę na wzgórze z kamienną kaplicą w remoncie. To kaplica św Anny z 1600 r.


Jest widok na dolinę Nidy i miasto.



Szlak sprowadza mnie znów niżej do cmentarza, ale niedługo podjeżdżam na grzbiet. Ładne okolice.


Szlak się często gubi, jadę na wyczucie. Równolegle jest budowa obwodnicy Pińczowa, która w końcu przecina moja trasę. Jadę trochę po wyrównanym terenie przeszłej szosy. Miejscami jest kilka centymetrów pyłu lessowego. W lesie za obwodnicą z kolei jest dużo piachu. Da się jechać, ale trochę pcham. Docieram do ładnego miejsca na skraju lasu i na rozstaju dróg robię postój na większy posiłek. Tutaj mija mnie druga sarna. Przekrada się powoli jakieś 100 metrów ode mnie. widzie mnie i wie że ją widzę, ale jakoś powoli przechodzi na lewo.



Pogoda się pogarsza, Wieje chłodny wiatr, idą ciemne chmury. Ruszam dalej na SE.


Przez Bogucice II dojeżdżam do Grochowisk. To małe osiedle, jak wiele na trasie, ale miała tu miejsce ważna bitwa podczas Powstania Styczniowego. Pamiątkowy głaz przy węźle szlaków i wiacie:


Dalej kluczę asfaltowymi dróżkami pomiędzy osiedlami.


Trafiam nawet na odcinek po starym torowisku kolejki wąskotorowej. Jedzie się po nim fatalnie, po grubym tłuczniu.


Dojeżdżam do Chotelku, gdzie oglądam zabytkowy, drewniany kościół św. Stanisława Biskupa.



Zaczynam powoli powrót do bazy. Chcę jeszcze odwiedzić Chotel Czerwony. Do Hołudzy jadę polną drogą, równoległą do szosy 776. Nie chcę jeszcze wracać do ruchu samochodowego. Droga prowadzi przez ładne okolice. Jest miejscami zarośnięta, są stare koleiny, ale jest sucho i jedzie się wygodnie. Spotykam tutaj takie kwiatki - "obcy":



Jest sucho:


Dalej jadę bocznymi, asfaltowymi drogami i niespodziewanie docieram do pagórka. To właśnie wzgórze z kościołem w Chotelu Czerwonym. Przy samej drodze jest odsłonięcie kryształów gipsu. Te symetryczne nazywane są jaskółczymi ogonami.



Teraz mam jechać do Wiślicy. Rozglądam się za niebieskim szlakiem, który tam prowadzi. Widzę ciekawe wzgórze, sprawdzam mapę - to rezerwat stepowy Przęślin. Jadę tam. Doganiam parę rowerzystów, którzy mnie minęli przez kościele. Też tam jadą. Wyprowadzam rower na szczyt, rozglądam się. Widać sąsiednie wzgórze z kościołem i specyficzną roślinność wzgórza.




Na zboczu są odsłonięte kryształy gipsu, podobne do tych koło kościoła:




Przypadkowo znajduję skrytkę geocache. Zaglądam do środka, odkładam. Pora jechać dalej. Tak wygląda rezerwat z drogi do Wiślicy:


Przez pola jadę boczną, asfaltową drogą. Kiedyś szedł tędy, może nadal idzie, szlak pieszy. Szybko docieram do Wiślicy. Robię postój na loda. Odpoczywam na rynku, oglądając piękną kolegiatę. Robię rundkę wokół kolegiaty i domu Długosza.
Przejeżdżam przez Nidę. Mało jest mostów na niej w tym rejonie. Jadę skrajem doliny rzeki, przeskakuję mały grzbiet, gdzie zamyka się pętla. Po kilku kilometrach jestem przy promie i po kilku minutach przez samochodzie.
Gdy ruszam do domu pojawia się dawno nie widziany lekki deszcz. Część drogi powrotnej jadę po mokrym asfalcie. Na początkowym odcinku mijam rowerzystów z bagażami. Domyślam się, że to uczestnicy maratonu rowerowego Wisła 1200. Za nimi i przed nimi długa trasa. Ja już na dzisiaj skończyłem. Dawka wrażeń na jeden dzień była solidna.


Kategoria Na cały dzień


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rdzia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]