Trzemesna
d a n e w y j a z d u
24.30 km
3.80 km teren
01:17 h
Pr. śr.:18.94 km/h
Pr. max:46.80 km/h
Podjazdy:220 m
Rower:Matrix
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - os. Na Górce [droga polna na SE] - os. Kawówki - Trzemesna, kościół - os. Łękawica Grn. [dział wodny] - os. Granice - os. Na Górce - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Bez chmur; temp. 31°C; lekki wiatr W; średnia widoczność
Krótka jazda przed południem. Nie miałem dużo czasu, ale chciałem przejechać przez dolinę potoku w Trzemesnej. Z grzbietu nad Łękawicą odbiłem w polną drogę. Jechałem nią 2 lata temu. Prowadzi lekko w dół, przecinając niezbyt głębokie dolinki. Z dna głównej doliny chciałem podjechać w górę biegu potoku, ale nie było znaku ścieżki, czy drogi. Pojechałem pod górę na przeciwległy grzbiet, gdzie biegnie droga od Szynwałdu. Przejazd był w miarę dobry, niezbyt zarośnięty.
W dolinę zjechałem trochę dalej. Chciałem znaleźć miejsce upadku samolotu B-24 Liberator z II wojny światowej. Mniej więcej znałem miejsce, ale nigdy się mu dokładnie nie przyjrzałem. 13.10.1944 r. uszkodzony po bombardowaniu rafinerii benzyny syntetycznej koło Oświęcimia samolot zmierzał na E, w kierunku terenów zajętych przez Armię Czerwoną. Nie doleciał i spadł w Trzemesnej na skarpę po dawnym kamieniołomie nad samym potokiem. Załoga wyskoczyła na spadochronach i wszyscy przeżyli. Po różnych perypetiach wrócili po wojnie do USA. Dziś nie ma śladu po katastrofie, ale miejsce jest całkiem malownicze, jak na Pogórze. Potok płynie pomiędzy drogą i wysoką skarpą.
Wisząca skała:
Czasem coś się odrywa od zbocza:
Przy małej szkole jest tablica pamiątkowa katastrofy samolotu.
Dalszy plan to podjazd na grzbiet drogą koło cmentarza. Kiedyś tamtędy jechałem, przynajmniej tak mi się wydaje. Podejrzany był już mało używany asfalt na podjeździe za kościołem. Przy cmentarzu był koniec drogi - jednak nie ma dobrego przejazdu. Pojechałem dalej nieużytkiem po śladach ciągnika. Dalej była stara droga, ale przeważnie zarośnięta i nieużywana. Trochę jechałem, trochę pchałem. Wszystko wśród wysokich traw, ziół i krzaków, w słońcu, bez wiatru. Najgorsza droga na taką pogodę. Ale jakoś dotarłem do zabudowań i dalej drogą dojazdową wyjechałem na grzbiet tam, gdzie zamierzałem. Czy dobra droga spod cmentarza rzeczywiście kiedyś istniała? Nie zawsze można ufać wspomnieniom.
Powrót sprawny i wygodny, najkrótszą drogą. Cel zrealizowany, choć bez przejazdu doliną. Niedziela przede mną.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili