Nad Jodłową
d a n e w y j a z d u
69.60 km
9.60 km teren
03:39 h
Pr. śr.:19.07 km/h
Pr. max:52.30 km/h
Podjazdy:430 m
Rower:Matrix
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Szynwałd - Zalasowa (ok. 360 m) - Wola Lubecka - Kowalowa [grzbiet między Jodłową i Lubczą] - os. Pańskie Pola - os. Warzychówka - Czechówka (326 m) [trawers] - Dęborzyn - Zagórze - os. Budyń Południowy - Zwiernik - Łęki Grn. - os. Olszyna [droga nad Skrzyszowem] - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Bez chmur, temp. 30-28°C, lekki wiatr SE, średnia widoczność
Planowana od dawna wycieczka na polne grzbiety nad Jodłową. Dzień ciepły i suchy.
Dojazd przez Zalasową i na zjeździe w Woli Lubeckiej odbicie w boczne dróżki. Zjazd do Kowalowej i po łagodnym podjeździe na przełęcz zaczynam właściwą część trasy.
Wcześniej sprawdziłem na dokładnej mapie przebieg grzbietu, dróg i miedz tak, żeby nie spaść w dolinę aż do końca grzbietu u zbiegu Wolanki i Jodłówki. Miałem ze sobą wydrukowaną tę część mapy.
Wjechałem w sieć miedz i fajnie się jechało trzymając się planu z mapy. Miedze były suche i twarde, miejscami z kruchym zastygłym błotem. W polach trafiłem akurat na okres tuż przed żniwami.
Minąłem spacerującego człowieka i chłopaka na motokrosie. Dojechałem do kapliczki z krzyżem.
Później dowiedziałem się, że krzyż stoi w miejscu grobów i możliwej potyczki konfederatów barskich.
Dojeżdżam do osiedla Pańskie Pola i do asfaltowej dróżki. Przejeżdżam odcinek asfaltem i uważając, żeby nie zjechać do Jodłowej znów odbijam w pola. Mijam kolejny samotny krzyż. Ponownie odcinek asfaltu i zaczyna się końcowy, zjazdowy odcinek.
Wyjechałem koło znanej mi już szkoły w Zagórzu.
Powrót prowadził przez dolinkę ze wsią Zagórze. Trochę błądziłem zanim znalazłem drogę wyprowadzającą na grzbiet. Było dość stromo, miejscami prowadziłem rower. Na takim szutrowym odcinku rozleciał mi się wysłużony but do jazdy w SPD. Sztywna wkładka wyrwała przednią część podeszwy. Dało się jednak iść i jechać. Upał dawał się we znaki i podejście na grzbiet okazało się męczące. Były za to rozległe widoki z podnoszącego się stromo zbocza.
Gdy dotarłem do grzbietu odetchnąłem z ulgą. Miałem teraz dłuższy zjazd do Zwiernika i w miarę łagodną drogę powrotną przez Łęki.
Wycieczka dość męcząca, ale byłem zadowolony z nowo poznanego terenu.
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili