Trzemeska Góra
d a n e w y j a z d u
38.40 km
6.20 km teren
02:13 h
Pr. śr.:17.32 km/h
Pr. max:42.80 km/h
Podjazdy:190 m
Rower:Matrix
Trasa: Tarnów - Skrzyszów - Szynwałd - Zalasowa - Trzemeska Góra (ok. 390 m) [dział wodny] - os. Granice - os. Na Górce [droga polna na SE] - os. Granica - zbiornik w Skrzyszowie - Skrzyszów - Tarnów
Pogoda: Słonecznie, bez chmur; temp. 25-23°C; lekki wiatr E; słaba widoczność
Rekreacyjna przejażdżka pod koniec dnia. Jechałem spokojnie, żeby odpocząć i się zregenerować. Do Zalasowej miałem pod lekki wiatr, więc tym bardziej się z nim nie siłowałem. Dzień był bardzo parny i duszny. Padało rano i drugi raz koło południa. Mimo wysokiej temperatury jakoś to wszystko nie wysychało.
Po drodze chciałem znaleźć czernice, które powinny o tej porze roku, po żniwach, już być. Ledwo znalazłem jedno miejsce przy drodze. Nie najadłem się.
Na skrzyżowaniu w polach nad Łękawicą, koło zbiornika wody ktoś burzy kapliczkę, według napisu rocznik 1912. Dziwne, że kapliczka jest cała z litego betonu. Może była już kiedyś przebudowana. Zobaczymy, co się z nią będzie działo dalej.
Plan rekreacyjnej przejażdżki był aktualny aż do osiedla na Górce. Skusiła mnie droga polna na SE. Kiedyś jechałem przez te tereny, ale to było dawno. Miałem nadzieję dojechać do zalewu.
Zjazd do dolinki był całkiem przyjemny, przez rżyska, trochę wybojów. Spotkałem na tym odcinku bażanta i dwie sarny. Przejazd przez potok trochę błotnisty, po nawiezionym gruzie, jakichś płytach betonowych. Za potoczkiem na krótkim podjeździe znalazłem pompkę rowerową. Nieuszkodzona, zabrałem zanim coś po niej przejedzie. Później druga dolina. Tu już więcej błota i utrudnień w postaci prowizorycznego utwardzenia drogi. Znów w górę w gęste zarośla i polanki miedzy nimi. Ktoś niedawno przecierał tę drogę. W jednym miejscu był wyrąbany przejazd przez gęsty pas tarniny. Rzeczywiście po chwili droga się skończyła przy wyciętych drzewach.
Musiałem się przebijać. Pokrzywy, gałęzie ukryte w chaszczach, później zaorane pole i rżyska. Trochę podrapany i spocony wydostałem się na utwardzoną drogę. Przejechałem kilkadziesiąt metrów i znów skusiła mnie droga w dół. Na początku była wysypana brzydkim gruzem, później rozorana spychaczem i na zjeździe wysypana kilkoma wywrotkami nierozgarniętego gruzu. Musiałem to omijać lasem. Dalej było gorzej. Droga prowadziła do pojedynczego gospodarstwa, na mapie opisanego jako Granice. Ja próbowałem dalej przebijać się do zalewu. Zagajniki ze stojąca wodą, niekoszone łąki, chaszcze. Widziałem dom na końcu drogi przy zalewie, ale nie było jak się tam dostać. Potok był w głębokim rowie, z pionowymi zboczami. Przypadkiem znalazłem kładkę. Była trochę niepewna, ale jakoś utrzymała mnie z rowerem.
Wyszedłem na wykoszony teren wokół domu. Starałem się obejść dom bokiem, przez sad. I tak mnie wyrzuciło wprost na duży namiot. Ktoś tutaj spędzał wakacje. Miejsce rzeczywiście odcięte od świata, szczególnie, gdy się idzie od góry doliny, tak jak ja. Nikogo nie było. Wyszedłem na drogę i w końcu mogłem znów jechać.
Zalew o zachodzie słońca:
Przy zalewie spaceruje trochę ludzi. Jest raczej cicho i spokojnie. Wyjeżdżam na szosę i wracam do domu wprost w kierunku zachodzącego słońca. Rekreacja znów skończyła się "walką o życie". Swoją drogą, nie spodziewałem się takiej dziczy, tak blisko od miasta. Kto szuka, ten znajdzie...
Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili