Łyżka
d a n e w y j a z d u
60.40 km
3.60 km teren
03:17 h
Pr. śr.:18.40 km/h
Pr. max:56.36 km/h
Podjazdy:640 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - Chełmiec - Wysokie (ok. 640 m) - Kanina - Raszówki - Zarębówka [droga trawersująca Kuklacz]- Siekierczyna - Łyżka (802 m) [szlak czarny] - Przyszowa - Świdnik - Owieczka - Naszacowice - Świniarsko - dz. Strugi - Nowy Sącz
Pogoda: Zachmurzenie częściowe, chwilami słońce, temp. 22-17°C, lekki wiatr W, później bez wiatru, średnia widoczność
Chłodniejszy i przez chmury ciemniejszy dzień. Słońce wychodziło na chwilę, ale przeważnie było zakryte przez ciemne chmury. Wiatr z zachodu też był raczej chłodny.
Celem wycieczki była Łyżka, szczyt Beskidu Wyspowego, leżący nad Przyszową. Dojazd w okolicę zrobiłem główną szosą przez Wysokie. Wiał przeciwny wiatr i jechało się ciężko.
Widok z Kaniny na Łyżkę:
Po zjeździe do doliny Słomki jechałem bocznymi dróżkami pomiędzy osiedlami Siekierczyny. Okrążałem w ten sposób źródłowe tereny tego potoku mając na widoku Łyżkę i okoliczne wzgórza. Nabierałem stopniowo wysokości i dotarłem do grzbietu z kościołem. Z tego miejsca jest naturalny dostęp do szczytu, bez dużych przewyższeń. Kręty podjazd polami i przez osiedla doprowadził mnie do ostatniego gospodarstwa pod lasem. Tu psy zmyliły mi drogę i musiałem szukać szlaku na górę chaszczując przez strome zbocze. Szybko znalazłem drogę ze szlakiem i po krótkim podejściu byłem na wierzchołku z krzyżem, wiatą, tablicą informacyjną i drogowskazami. Nie znalazłem śladów zamku, który się tu kiedyś znajdował.
Rozpocząłem zjazd szlakiem czarnym, który trawersuje górę od E i sprowadza grzbietem do Przyszowej. Zjazd dość fajny, choć w trudniejszych miejscach trochę go kaleczyłem. Brak treningu i kiepskie opony, szczególnie przednia...
Minąłem leśną stokówkę (są już chyba wszędzie) i wyskoczyłem na półdziką polanę.
Rozpoczęły się ciekawe, nieznane mi widoki. Byłem tutaj pierwszy raz. Jakimś cudem większość gór na horyzoncie była oświetlona słońcem, gdy ja wciąż byłem w szarym półmroku. Ładnie to wyglądało.
Rozglądając się wokół jechałem dróżką opadającym grzbietem. Pola przeplatane były zagajnikami. Wyprzedziłem młodych chłopców (wyglądali na dzieci) na motorach i na asfalcie jechałem coraz szybciej w dół, do Przyszowej. Na szosie w dolinie kontrola hamulców - przednia obręcz parzy, tylna gorąca. Prawidłowo.
Powrót doliną Słomki, której źródła objeżdżałem wcześniej. W Świdniku jest nowy odcinek drogi. Później jeszcze był remont mostu w Owieczce. W Podegrodziu coś większego się chyba paliło, bo na wzgórzach leżała chmura białego dymu, częściowo rozwiewana w moim kierunku, aż do szosy.
Wycieczka ciekawa, trening też był.
Kategoria Po robocie