Malniki
d a n e w y j a z d u
29.20 km
4.60 km teren
01:37 h
Pr. śr.:18.06 km/h
Pr. max:62.81 km/h
Podjazdy:400 m
Rower:
Trasa: Nowy Sącz - Nawojowa - Żeleźnikowa Mł. [droga leśna w górę doliny] - granica lasu [zielony szlak] - polana na grzbiecie (ok. 700 m) - os. Zagórze Żeleźnikowskie - Popowice - Nowy Sącz
Pogoda: Słonecznie, częściowe zachmurzenie, temp. ok. 24°C, średni wiatr S, słaba widoczność
Bliższa, ale penetrująca wycieczka na grzbiety pasma Jaworzyny Krynickiej. W planie był zjazd z grzbietu nad Żeleźnikową na W, do Popowic.
Podjazd poszedł sprawnie. W lesie droga sucha, dobra przyczepność. Na polanie odłączyłem się od zielonego szlaku pieszego. Początkowy odcinek znałem. Jedzie się w dół po kamienistej szerokiej drodze ze skalnymi progami. Koło domów i kapliczki jadę prosto. Zagroda jak za dawnych czasów - wóz drabiniasty, stadko kaczuszek, sterta gnoju. Po wjeździe do lasu zaczyna się stromy kamienisty zjazd. Jest dużo luźnych otoczaków, trudno się po tym jedzie.
Mijam na przemian polany i leśne odcinki. Tereny takie, jakie najbardziej lubię.
Domy nad doliną Popradu:
Barcice w dolinie Popradu:
Na stromym odcinku pojawia się beton i asfalt. Droga prowadzi skrajem lasu i widzę ją na odcinku jakichś 300 metrów z lekkim wypłaszczeniem. Pora puścić hamulce. W kilka sekund jestem na "wypłaszczeniu", ale rower nie zwalnia. Trochę hamuję, ale widzę kawałek nierównych płyt a za nimi asfalt jest zniszczony i pokruszony. Nie chcę mocno hamować, żeby nie stracić przyczepności. Na dodatek za łukiem droga znów robi się bardziej stroma. Jakoś odzyskuję bezpieczną prędkość i pełne panowanie nad rowerem. Mijam szykujący się do ostrego podjazdu samochód. Dobrze, że nie spotkaliśmy się na tym "widocznym odcinku z wypłaszczeniem". Na liczniku miałem w porywach 62 km/h.
Odbijam w boczną trawersującą drogę polną. Zwiedzam okoliczne polany i wracam do asfaltowej dróżki. Przecinam ją i jadę wprost w dół, do doliny. Zatrzymuję się koło człowieka pasącego krowy.
- Nie boi się pan?
- Czego?
- Zjeżdżać od góry.
- Aaa...
Widać coś wie o okolicznych dróżkach. Rozmawiamy chwilę o drodze na Malniki (tak nazywa się osiedle na górze). Na koniec pytam, czy zjadę tą droga pod kościół. Potwierdza i się rozstajemy.
Droga jest stroma, kamienista, sucha i rzadko używana. Przejeżdżam dwa razy przez fioletowe dywany śliwek i docieram do pierwszych domów. Strome i kręte serpentyny prowadzą mnie do głównej drogi w dolinie, też nie płaskiej. Wzdłuż tej drogi trwają wielkie prace wzmacniające zbocze nad potokiem. Mimo wieczornej pory nadal pracują. Wiercą otwory, montują zbrojenia i zalewają betonem.
Ciągle w szoku zjazdowym wypadam na szosę i mocnym tempem, z wiatrem jadę do Nowego Sącza.
Fajna, intensywna wycieczka. Może kiedyś wybiorę się na podjazd do Malników...
Kategoria Po robocie