Blog rowerowy

jaba

Olchon

  d a n e    w y j a z d u 51.00 km 51.00 km teren h Pr. śr.: km/h Pr. max:0.00 km/h Podjazdy:790 m Rower:Inny
Niedziela, 9 czerwca 2013 | dodano: 12.03.2014

Trasa: Chużir - jez. Szara-Nur - przeł. ok. 830 m - osada Jalga [dol. na SW] - przeł. ok. 750 m - farma U Semi Sosen [główna szosa] - Chużir
Pogoda: Słonecznie, obłoki, temp. ok. 15°C, dobra widoczność

Popołudniowa, niedzielna wycieczka po wyspie Olchon, leżącej na jeziorze Bajkał. Był to ostatni dzień mojego pobytu w tym miejscu, więc chciałem koniecznie pozwiedzać trochę okolicy na rowerze. Rano była pochmurna, lekko deszczowa pogoda, postanowiłem więc przełożyć wyjazd na popołudnie. Upatrzona wcześniej w centrum Chużiru wypożyczalnia rowerów okazała się nieczynna, musiałem więc wrócić na kwaterę i skorzystać z bliższej, ale droższej wypożyczalni. Szkoda mi było trochę czasu na takie manewry, ale nie było rady. Przynajmniej pogoda stawała się z czasem coraz lepsza.
W wypożyczalni starszy pracownik poczęstował mnie herbatą a młodszy, mówiący po angielsku, zajął się przygotowaniem roweru. Coś tam posprawdzał przy hamulcach i przerzutkach, pędzlem umoczonym w smarze przejechał łańcuch i kasetę. W tym czasie zapoznałem się z wiszącą na ścianie instrukcją obsługi roweru.
Rower był średniej jakości, ale miał tarczowe hamulce. Będę miał pierwszą w życiu okazję wypróbowania tego wynalazku. Niestety wybór rowerów był niewielki i na trasie potwierdziły się moje obawy o rozmiar roweru. Był dla mnie za mały. W tych okolicznościach nie miało to decydującego znaczenia i starałem się nie zwracać na to uwagi. Nie było to trudne, bo radość z jazdy po egzotycznej trasie zajmowała całą moją uwagę.
Zapłaciłem 500 rubli (w tej drugiej wypożyczalni zapłaciłbym tylko 300) i zostawiłem dowód osobisty jako zastaw. Wychodząc przeczytałem jeszcze ostrzeżenie dla turystów: "Nie jeździj na rowerze, aby zachować siły na picie piwa i wódki. Administracja". Cytat z pamięci w moim tłumaczeniu.
Przemknąłem przez szerokie ulice wsi i wbiłem się w drogę prowadzącą na pokryte stepem wzgórza. Czekał mnie dłuższy podjazd przez las i łąki. Nad lasem wyprzedziłem parę młodych rowerzystów. Miałem nadzieję, że jadą tą samą trasą i będzie mi raźniej, ale dość szybko zeszli z rowerów i zaczęli je prowadzić.
Widoki na Chużir i północną, zalesioną część wyspy:
Widok na Chużir
Widok na N
Bez forsowania się wyjechałem na szczyt pierwszego wzgórza, jakieś 640 m n.p.m. i około 180 m ponad poziom jeziora.
Wzgórze
Odpocząłem, zrobiłem zdjęcia, oglądnąłem widoki, mapę i wygrzałem się w słońcu. Piękne miejsce i czekająca mnie samodzielna jazda przez nieznane mi tereny wprawiły mnie w dobry nastrój i przyjemny stan. Przed siebie, dalej...
Po zjeździe ze szczytu (hamulce tarczowe działały całkiem dobrze), dłuższy czas miałem jechać niby doliną, lekko w górę, do granicy lasu, który pokrywa tereny powyżej strefy stepów. Olchon jest suchy, opady roczne to około 200 mm. Płynąca po powierzchni woda jest rzadkością, tak jak i klasyczne doliny. Podłoże jest żwirkowo-piaszczyste, nie ma więc błota, rzadko pojawiają się na drodze kamienie. Po większości dróg, którymi jechałem mogą poruszać się nawet samochody osobowe.
Jechałem przez pustki, przez szare, zaczynające się zielenić stepy. Zatrzymywałem się na zdjęcia i dla sprawdzenia mapy. Minął mnie jeden samochód. Ludzi brak. Tak dotarłem do granicy lasu. Droga przez las prowadziła dość stromo w górę na niewielką przełęcz.
Podjazd na przełęcz
Dość szybki zjazd po piaszczystej drodze doprowadził mnie do łagodnej, rozległej dolinki z bezodpływowym, błotnistym jeziorkiem Szara-Nur. Jego woda a szczególnie błoto ma podobno właściwości lecznicze. Poza tym ciekawostką geograficzną jest, że Szara-Nur leży na wyspie, leżącej na jeziorze.
Jeziorko Szara-Nur
W otoczonej lasami kotlince panuje całkowita cisza. Oprócz jednej kwaczącej od czasu do czasu na wodzie kaczki nie widać żadnych ludzi ani zwierząt.
Święte miejsce nad jeziorkiem. Cała wyspa Olchon jest według szamanizmu miejscem świętym.
Święte miejsce nad jeziorkiem Szara-Nur
Zjeżdżam trochę poniżej, na E. Zatrzymuję się na odpoczynek. Dalsza droga, według mapy, prowadzi do wschodniego brzegu wyspy. Nie mam niestety czasu tam zjeżdżać. Muszę trzymać się łagodniejszego, zachodniego brzegu, nad którym mam kwaterę. Ruszam więc w górę na kolejną przełęcz w umownym dziale wodnym wyspy. Podjazd dość krótki i przewyższenie niewielkie. Za to na druga stronę czeka mnie długi, widokowy zjazd przez step do osady Jalga. Górny odcinek jest stromy, trzeba uważać. Później już sama przyjemność. Nie rozpędzam się, żeby dłużej cieszyć się siłą grawitacji i widokami.
Zjazd do Jalgi
Zjazd do Jalgi
Nie dojeżdżając do osady odbijam w górę rozległej, łagodnej doliny, ciągnącej się na SW. Droga na przełęcz ciągnie się jakieś 3 km. Rzut oka wstecz...
Dolina nad Jalgą
... i w górę doliny:
Dolina nad Jalgą
Tym razem nie jestem sam. Na mojej drodze widzę kilka punktów. Po kilkunastu minutach rozpoznaję kilka koni. One mnie też zauważyły i stoją teraz zwrócone przodem do mnie. Zmęczony podjazdem nie zastanawiam się jak między nimi przejadę. Gdy jestem w odległości jakichś 500 m ruszają z kopyta i galopem omijają mnie szerokim łukiem. Teraz są za mną, bliżej swojej osady. I dobrze...
Konie w dolinie nad Jalgą
Ostatni odcinek przed przełęczą jest stromy i nie dają rady podjechać. Wyprowadzam rower i robię kolejny odpoczynek. Następne piękne miejsce.
Przełączka nad Jalgą
Za przełączką trochę kluczę, szukając drogi. Wygodna droga znów próbuje mnie ściągnąć na południowy brzeg wyspy... Zaczyna się kolejny zjazd przez trochę bardziej obfite w trawę łąki. Nawierzchnia równa i miękka, nie trzeba zbytnio skupiać wzroku na przednim kole.
Zjazd nad jezioro
Pode mną lśniący w dole Bajkał:
Zjazd nad jezioro
Mijam zaniedbane gospodarstwo "U Semi Sosen", przekraczam główną szosę wyspy i na przełaj zjeżdżam nad wodę.
Odpoczynek nad jeziorem
Dochodzę do siebie po mieszance grawitacyjnej jazdy i widoków.
Przede mną powrót główną szosą. Powoli jakoś dojadę, trasa jest prosta, tylko pagórkowata. Zmęczenie i mała rama roweru dają się we znaki.
Słońce coraz niżej, ale zmierzch jest tutaj późno. Nie tyle ze względu na szerokość geograficzną (taką jak np. w Bydgoszczy), ale przez długi dzień w czerwcu i specyficzne położenie w ramach strefy czasowej (jak np. Francja).
Ruch prawie żaden, ale staram się zjeżdżać na bok, gdy coś nadjeżdża. I tak nie obywa się bez klaksonów.
Powrót szosą
Szosa jest sucha, ale po deszczach sprzed paru dni wyjeżdżona przeważnie tylko jednym pasem. Reszta szerokości to zaschnięta krucha skorupa, łamiąca się pod kołami.
Powrót szosą
Powrót szosą
Kolejne podjazdy i zjazdy umilają widoki. Drogi powoli ubywa. W końcu pojawiają się znane mi okolice Chużiru. Pełna satysfakcja...
Widać już Chużir

PS Jazda bez licznika.
PS Na Olchonie łatwo wyliczyć długość trasy przejechanej w terenie - na całej wyspie nie ma ani metra asfaltu. Ale to się pewnie niedługo zmieni...
PS Długo zwlekałem z tym wpisem. Lepiej późno...
PS Niektóre zdjęcia są trochę przeostrzone i przecukierkowane przez mój ulubiony serwis zdjęciowy photo.bikestats.eu.


Kategoria Szybki wypad w wolnej chwili


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa patrz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]