Paszyn
d a n e w y j a z d u
28.70 km
3.00 km teren
01:37 h
Pr. śr.:17.75 km/h
Pr. max:56.36 km/h
Podjazdy:400 m
Rower:Marin
Trasa: Nowy Sącz - Kunów - Mystków (ok. 500 m) [polna droga] - Paszyn - os. Półanki - kota 553 - Boguszowa (ok. 550 m) - Piątkowa - Nowy Sącz
Pogoda: Częściowe zachmurzenie, ciemne obłoki, dość dużo słońca, temp. 21-17°C, średni wiatr W, chwilami silny, średnia widoczność
Wyjechałem dość późno, po 17. Trasę miałem krótką, ale nietypową. Miałem przejechać przez dwie wsie położone na wzgórzach oddzielonych doliną Łubinki.
Najpierw podjazd do Mystkowa, długi i łagodny. Silny wiatr kręcił się z różnych kierunków, ale przeważnie mocno mnie pchał. W Mystkowie miałem upatrzoną na mapie polną drogę schodzącą do doliny. Niestety nie udało mi się jej odnaleźć, mimo zaznaczonej na mapie kapliczki. Zabudowa wsi odcięła część miedz od głównej drogi. Nie chciałem pchać się przez podwórka mieszkańców. Po nieudanej próbie z sąsiednią miedzą zrezygnowałem i podjechałem na sama górę. Tam była wyraźna droga w dół przez pola.
Za doliną widać wzgórza z Paszynem i Boguszową:
Zjeżdżałem szutrówką przez pola. Wiał wiatr, ostre, niskie słońce ładnie oświetlało wzgórza. Górna część drogi była łagodna i wyraźnie prowadziła mnie do celu. Niżej, trzymając się wyjeżdżonej drogi dojechałem do gospodarstwa. Dalej nie widziałem przejazdu. Wróciłem się i spróbowałem innej miedzy na rozwidleniu. Też ślepa. Trzecia miedza okazała się dawną drogą. Niestety jest nieużywana i zarośnięta. Miejscami musiałem się domyślać jej przebiegu. Przez pola i zarośla wyjechałem na szosę w dolinie. Po drodze minąłem chłopca puszczającego sterownego latawca na dwóch linkach. Komuś jednak wiatr się przydaje.
Kiedyś zjeżdżałem do Paszyna od N. Pamiętam bardzo stromą dróżkę schodzącą do wąskiej i ciasnej doliny z centrum wsi. Dzisiaj miałem zamiar podjechać tę trasę. W dolinie panował już cień, słońce schowało się za grzbiet. Znalazłem właściwą dróżkę. Podjazd rzeczywiście stromy, z trzema ściankami, na których moja prędkość spadała do 5 km/h.
Na grzbiecie pojawiły się widoki. Zatrzymałem się na kocie 553 m. Słonce zachodziło i wiał dość silny, chłodny wiatr. Zapachniało późną jesienią i zimą. To pewnie mój zapach po męczącym podjeździe z zetknięciu z zimnym powietrzem.
Po kilkuset metrach dojechałem do znanej mi drogi przez Boguszową. Trochę do góry a później łagodny zjazd przez wieś. Niżej w lesie już bardzo stromo.
Dojazd do Sącza z widokiem na ładny zachód słońca. Dzień coraz krótszy.
Kategoria Po robocie